The Who - Tommy
Pomysł na rock-operę zrodził się w głowie Townshenda już w roku
1966. Napisał wtedy kilka utworów z myślą właśnie o bodaj pierwszym koncepcyjnym
albumie w historii rocka i zarazem pierwszej rock-operze. Do realizacji pomysłu
doszło jednak dopiero 2 lata później. Był to niezbyt pomyślny okres w historii
grupy, słynącej ze skandali i chuligaństwa i nie mającej w swoim dorobku ani
jednej równej, dobrej płyty. Był to czas gdy nazwa The Who mogła się (muzycznie)
kojarzyć jedynie z garstką świetnych singli ale nic poza tym. Nadszedł jednak
czas Tommy-ego.
Album ukazał się w 1969 roku i choć został dobrze odebrany w Stanach Zjednoczonych
w Wielkiej Brytanii nie odniósł należnego sukcesu. Co gorsza nawet po początkowym
świetnym przyjęciu ze strony amerykańskiej publiczności wielu sądziło że zespół
który wykonuje tą muzykę nosi nazwę Tommy a nie The Who. A Tommy powolutku zaczął
żyć własnym życiem, odgrywany w salach teatralnych jako spektakl a potem doczekał
się nawet ekranizacji. To co napisałem może sugerować że album nie miał wielkiego
znaczenia dla zespołu a wcale nie byłaby to prawda. Po raz pierwszy bowiem powstało
dzieło które swoją ambicją sięgało poza ramy rockowego świata a zarazem była
to pierwsza spójna i równa płyta The Who. Wraz z ukazaniem się Tommy zespół
wzniósł się jakoby na inny poziom, którego ukoronowaniem stał się wydany w 1970
roku koncertowy album- Live At Leeds, krótko mówiąc- zaczęła się droga do sławy!
Opisując płytę podaruję sobie wyróżnianie czy też opisywanie poszczególnych
utworów, gdyż nie ma to po prostu sensu. Tommy to nierozłączna, 24-częściowa
całość! Znaczy to dokładnie tyle , że tą płytę trzeba absolutnie słuchać od
początku do końca!
Trzeba pozwolić by muzyka zabrała nas w świat niemal filmowego seansu, którego
głównym bohaterem jest Tommy. Tommy jako noworodek obecny jest przy śmierci
swojego ojca z rąk matki i jej kochanka. W wyniku tego traci wzrok i słuch ..i
tak toczy się jego życie aż do momentu gdy wychodzi na jaw, że Tommy jest mistrzem
elektrycznego bilalrda! Grając intuicyjnie osiąga mistrzostwo w tej grze co
skwapliwie wykorzystuje jego ojczym by zbudować fan klub- a w rzeczywistości
coś na kształt religijnej sekty. Przełomem całej opowieści jest moment kiedy
zazdrosna matka wpycha Tommyego w lustro. Chłopak przenika przez nie i odnajduje
się w innym świecie gdzie odzyskuje słuch i wzrok ..i nowe życie!
Cała ta historia ma wspaniałą oprawę muzyczną na którą składają się wyłącznie
instrumenty typowo rockowe. Nie ma tu zbędnych ozdobników ani wysilonej aranżacji,
jest tylko jedna wspaniała całość! Muzyka płynie momentami wolniutko by za chwilę
podnieść dramaturgię poprzez mocne gitarowe riffy. I tak przez cały album. Perełka!
Wspominałem na wstępie że Tommy miał szansę stać się również pierwszym albumem
koncepcyjnym, jednak dwa lata wcześniej Beatlesi wydali "Sierżanta Pieprza"
i to właśnie tą płytkę uważa się za pierwszy koncept-album. Parę słów o samym
wydawnictwie- obecnie na rynku dostępne są dwie wersje Tommyego - obie wydane
przez Polydor. Pierwsza to wypuszczona w 1996roku podstawowa wersja (to ta po
lewej). Taka właśnie stoi u mnie na półce. Charakteryzuje się bardzo dobrą jakością
dźwięku i książeczką, w której nie brakuje chyba niczego, bo są tam: teksty
wszystkich utworów, historia pomysłu rock opery a także zdjęcia ze spektakli!
Sam dysk ma bardzo ładny nadruk i prezentuję się nad wyraz zacnie. Drugie wydawnictwo
jest bardzo podobne, tyle że dodano drugą płytę z troszeczkę innymi wersjami
niektórych utworów i odświeżono jakość nagrań w systemie SACD. (po prawej).
Spis utworów:
1.Overture
2.It`s A Boy
3.1921
4.Amazing Journey
5.Sparks
6.Eyeside To The Blind
7.The Hawker
8.Christmas
9.Cousin Kevin
10.The Acid Queen
11.Underture
12.Do You Think It`s Alright?
13.Fiddle About
14.Pinall Wizard
15.There`s A doctor
16.Go To A Mirror
17.Tommy, Can You Hear Me?
18.Smash The Mirror
19.Sensation
20.Miracle Cure
21.Sally Simpson
22.I`m Free
23.Welcome
24.Tommy`s Holyday Camp
25.We`re Not Gonna Take It
Wilk
www.onlyrock.of.pl