Blade Loki - Psy i koty
Ukazała się już trzecia kaseta dość znanej kapeli z Wrocławia, wydana przez
wydawnictwo W MOICH OCZACH, czyli bardziej niezależne niż poprzednio Silverton
czy SP Records (chociaż członkowie zespołu twierdzą, że "Blada Płyta";
miała być wydana też W MOICH OCZACH, ale jakoś nie wyszło). Wrażenia średnie,
tzn. zależy od piosenki, bo są bardzo zróżnicowane. Na pewno porywa wielki hicior
wypromowany przez Radiostację pt. "Psy i koty";, kawałek jest po prostu
rewelacyjny, skoczny i wesoły, pojawia się nowe SKAnkowe oblicze Bladych Loków,
które wypada naprawdę bardzo sympatycznie... potem już jest różnie. Kawałek
znany z "Arlezina" pt. "Tajemnicza Pani"; jest równie bardzo
przebojowy i imprezowy. Gorzej jest przy bardziej bujających piosenkach, może
oprócz "Możesz zostać", który nie nudzi i nawet trochę bawi. Nie mogę
pojąć sensu piosenek "Nieważna jest cena" (positiv/negativ), bo w
ogóle nie rozumiem o co chodzi w tekście, to ma być chyba jakaś poezja, ale
w zestawieniu z nudną muzyką piosenka po paru przesłuchaniach robi się, jak
dla mnie, denerwująca w obydwóch wersjach i strasznie nudzi. Trochę nie wyszły
piosenki z kontrastem tempa, np. "Maszyna", tekst bardzo interesujący
i przewrotny, ale dziwnie mi to brzmi, bo wokalistka w wolniejszych momentach
gorzej wypada i kładzie to cień na całą piosenkę. Nie rozumiem w ogóle istnienia
dwóch piosenek na tym albumie: "Szarości" i "Muzyka miasta",
wydaje mi się, że są one tam, żeby zapchać puste miejsce, bo absolutnie nie
robią żadnego wrażenia i nie zapadają w pamięć, wiadomo, że nie każdy kawałek
musi być hitem, ale te kawałki nie pasują mi do całości. Reszta piosenek jest
do siebie podobna, np. "Ich liebe dich" i "Na zachodzie bez zmian",
chodzi mi oczywiście o warstwę muzyczną, to samo jeśli chodzi o "Znikam"
i "Znajdę cię", chociaż tutaj można powiązać ze sobą nawet tekst.
Absolutnym rarytasem na tym albumie jest... cover, i to bardzo starej i znanej
w pop-kulturze piosenki Marka Grechuty pt. "Korowód", który w wykonaniu
Bladych Loków zyskał wiele młodości, uniwersalności i przełożenia na dzisiejsze
czasy i jest to jedna z najlepszych przeróbek, jakie kiedykolwiek słyszałam.
Reasumując, muszę przyznać, że poprzednio z Bladymi Lokami było lepiej, zwłaszcza
na "Młodzież olewa!", gdzie nie sposób było się nudzić, a kawałki
podchodzące pod reggae w ich wykonaniu są o wiele gorsze od tych szybkich, skocznych
i naprawdę tęsknie do rewolucyjnych tekstów Bladych Loków, których tutaj niestety
zabrakło. Uczucia (moje) są mieszane, ale przeważają pozytywne i tego będę się
trzymać, ale warto by było odkurzyć dawną
młodzieńczość Bladych Loków.
Fixum Dyrdum