Wściekłe psy II

W ostatnią niedzielę lipca dwóch 15-letnich chłopców skatowało na śmierć bezdomnego staruszka. Według ich b zrobili to dla zabawy, ale nie powinni ponosić konsekwencji, bo „tylko żuła zabili". Prawdopodobnie kilka miesięcy wcześniej podpalili innego kloszarda.

ŻULE, MENELE, KUBLARZE...

i ...kloszardzi, „poszukiwacze skarbów" itp., czyli bezdomni . W większości mężczyźni, spora wśród nich niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo upośledzonych, często jeszcze nie starzy. Przez długi czas nie mogłem się przyzwyczaić do ich widoku. Po latach nie zwracam na nich większej uwagi. Są nieodłącznym elementem krajobrazu. W zasadzie nikt ich nie lubi - niby za co? Przecież chleją denaturat, są brudni, szukają po śmietnikach. W tramwajach wszyscy się od nich odsuwają, bo śmierdzą i mogą mieć wszy. Wiadomo, że nie należy im współczuć, ani tym bardziej próbować im pomóc, to pijaczki, sami sobie są winni. Zastanawiam się, co powoduje, że w prawie 100% kraju chrześcijańskim brak miłosierdzia zrozumienia dla drugiego człowieka. W życiu różnie się układa. Nie każdy ma szansę godnego życia. Okrucieństwem jest uznanie, że każdy jest kowalem swego losu. W wyniku przemian ustroju liczba bezdomnych wielokrotnie się powiększyła. Kiedyś na takie życie decydowali się nie umiejący odnaleźć się w społeczeństwie, dziś to dla tysięcy ludzi konieczność. Myślę, że niechęć wobec kloszy ma dość prozaiczną przyczynę: strach. Menele pokazują, gdzie się można stoczyć, jeśli wypadnie się z rynkowej ruletki. Poza tym, zwykli, ci pracujący ludzie nie chcą łożyć na darmozjadów, często byłych kryminalistów. A bogaci wiedzą, iż pomaganie biednym ich demoralizuje, przyzwyczaja do nędzy. Aby uspokoić resztki sumienia nazywają ich patologią, pasożytami wręcz, co odbiera im resztki człowieczeństwa

AGRESJA I PRZEMOC

Codziennie przez 4 lata w drodze do szkoły mijałem siedzibę bezdomnych. Nawet, gdy miałem na siódmą nigdy ich rano nie widziałem. Mu wcześniej się wybierać „na zakupy", rekonesans po osiedlowych kontenerach ze śmieciami. Za to w ciągu dnia wielokrotnie ich widywałem jak pchali ciężkie wózki z butelkami, makulaturą, jakimś żelastwem. Zawsze schodzili mi z drogi, zresztą nie tylko mi. Wszystkim. Nigdy nie słyszałem, żeby kloszardzi kogokolwiek skrzywdzili. Oni nie szukają kłopotów. W razie jakichś problemów są bez szans. Nikt za nimi nici niewielu się nimi przejmuje. Boją się policjantów - przecież znudzony byczek może z nudów chcieć wypróbować swą nową pałkę na czyimś grzbiecie... Wszystko to sprawia, że bezdomni są szczególnie narażeni na przemoc i agresję. To tzw. normalni są dla nich zagrożeniem a nie odwrotnie! Powrócę do „moich" żuli. Nocowali na cmentarzu żydowskim; niejako oficjalnie, bo w zamian pilnowali go, gdyż pojebani szataniści lubili sobie tam urządzać czarne msze. Swego czasu mieli wjazd skinów, jeden z „kartoniarzy" o mało co nie został zabity. Bronili się na zażarcie i skutecznie, że hołota potem dała im spokój. Kilka lat temu było głośno o „wściekłych psach" z Legionowa. Kolesiach, którzy „czyścili okolice z „chorych elementów". O ile pamiętam pobili ok. 30 (!) bezdomnych, dwóch zamordowali (jednego paląc żywcem). Mieli nacjonalistyczne poglądy, toteż adwokaci próbowali z nich uczynić ofiary faszystowskiej indoktrynacji. Jednak przemoc wobec kloszardów rzadko ma podteksty polityczne. Niedawno czytałem o procesie chłopców z dobrych domów, którzy „pobili ze skutkiem śmiertelnym" bezdomnego. Dostali karę jaką żądał prokurator - wyrok w zawieszeniu. Bo to dobrzy chłopcy, po co im życie marnować przez jakiegoś śmiecia .

WŚCIEKŁE PSY 2000

pochodzą z rozbitych rodzin. Mieszkają w niesławnym „Trójkącie Bermudzkim" znanym z brudnych kamienic i zarzyganych podwórek. Wytłumaczenie - nie usprawiedliwienie! - ich zbrodni nie jest łatwe. Bieda, beznadzieja, brak pozytywnych wzorców, zanik wyższych wartości. Byt kształtuje świadomość, co wam powie każdy socjolog czy psycholog społeczny. Zamordowany bezdomny miał ksywę Dziadek. W zgodnej opinii był spokojny, nikomu nie wadził. Zbierał złom. „W ogóle poważny, tylko nisko upadł" - mówi były znajomy. Kiedyś malował portrety. Feralnego dnia spał przy murku. Oprawcy zabrali mu bezwartościowy wózek. Zaczęli go kopać. Tłukli kostką brukową. Już pierwsze uderzenie było śmiertelne, bo dziadek zachłysnął się krwią. Po manelarzu zostały wspomnienia, trochę szmat i pies, równie bezdomny co jego przyjaciel za życia. Powróćmy do tytułowych bohaterów. Jeden z nich ma są szczęście - jako nieletniego w najgorszym wypadku czeka go poprawczak do 21 roku życia, potem wolność. Drugi skończył 15 lat, może odpowiadać jak dorosły. Maksymalną karą może być dla niego 15 lat. Ale, jak powiedziała pani z sądu dla nieletnich, „to jednak dziecko", więc wyroki mogą być niższe. Jeśli starszy z nastolatków trafi za kratki, będzie miał pecha. Niepisany kodeks przestępczy klasyfikuje go na dnie. Doświadczył tego jeden z „wściekłych psów" z Legionowa, który przed każdą rozprawą dostawał od współwięźniów ostry wpierdol.

NAIWNE PYTANIA

Zawsze, kiedy dzieci zabijają pojawiają się te same pytania. Krytykuje się dom, szkołę, Kościół, upadek autorytetów itd. Co robią władze miasta? Czy zamiast kosztownych obchodów milenium nie lepiej byłoby wdrożyć program pomocy dla zagrożonych patologią rodzin. Wg wyśmianego w gazetach raportu zagrożeniem dla miasta są sekty i subkultury (m.in. „jumacze" i skuterowcy) - bez komentarza. Może i niemieckim turystom podoba się finezyjnie ułożona kostka na Rynku, mnie bardziej obchodzi, że trzy przystanki od centrum ludzie żyją w upadlających warunkach. O policji i straży miejskiej nie wspomnę - pierwsi chyba wła­śnie szykowali się do pielgrzymki na Jasną Górę (co niesamowicie po­prawia poczucie bezpieczeństwa u wrocławian) i usuwali tirówki z A-4. Drudzy dają mandaty jeżdżącym po Rynku na rowerach i przega­niają sprzedające marchewkę staruszki. Niektórzy pytają o karę śmier­ci. Słynne marsze przeciw przemocy, odbywające się pod hasłem przy­wrócenia kary śmierci budziły we mnie niemal obrzydzenie. Nikt ni­gdy nie dowiódł istnienia jakiejkolwiek zależności między jej stosowa­niem a skalą przestępczości. Nie należy nikomu odbierać życia, aby zaspokoić mordercze instynkty obywateli. Zamordystyczne prawo daje złudzenie poczucia bezpieczeństwa - naprawdę liczy się zapobieganie, w ostateczności sprawność wymiaru sprawiedliwości i skuteczność re­socjalizacji. A z tym w Polsce jest fatalnie. Kara śmierci tego nie zmie­ni. Myślę, że trudno nie przyznać racji słowom W. Jaruzelskiego: „SĄ GRANICE, KTÓRYCH PRZEKROCZYĆ NIE WOLNO" Jedną z nich jest pozbawienie życia bezbronnego człowieka. Zakończe­nie dopiszcie sami - ja tego wszystkiego nie potrafię podsumować.

Sławek PS.

Już po napisaniu textu poznałem Stellę, dziewczynę z trójkąta. I to jej chciałbym zadedykować „ Wściekłych psów II". Informacje zaczerpnąłem z lokalnych mediów .