Punkrock w Polsce

Nie da się ukryć, że punk rock nie powstał ani wczoraj, ani nawet rok czy dwa lata temu, jak to niektórym młodym załogantom mogłoby się pewnie wydawać. Faktem jest bowiem, że ów wredny dzieciak narodził się jakoś tak około 1976r., choć i to nie jest tak do końca prawdą, jako że i wcześniej pojawiali się kolesie którzy byli "przeciw" i krzyczeli głośno i szczerze o tym co ich bolało do wtóru rzężących ostrych i wulgarnych gitar, że wspomnę tylko "ojca chrzestnego punka" Iggy Popa, który już w 69r. ostro dawał czadu robiąc ze swoim ciałem równocześnie wiele dziwnych rzeczy. Szybko także punkowa zaraza dotarła na tereny środkowo-zachodniej słowiańszczyzny znajdując tam bardzo dogodne warunki do rozwoju. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że o wiele bardziej dogodne niż gdzie indziej, a na pewno już można mówić o czymś w rodzaju "słowiańskiego punka". Stało się tak, gdyż pożywek dla rozwoju muzyki zbuntowanej w Polsce było mnóstwo. Nie dość, że nasz kraik już z natury swojej ma coś z drugiego dna to jeszcze szalejąca komuna pogłębiła tą i tak niewesołą sytuację (chyba wiadomo z czym to się wiązało) zaś jeśli chodzi o strefę działalności muzycznej np. to ówcześni nastolatkowie mieli do wyboru albo pierwszomajowo-akademijno-propagandową twórczość gwiazd typu Santor czy Mazowsze, albo debilne i prymitywne disco rodem z Niemiec zachodnich lub też w ostateczności tzw. Muzykę Młodej Generacji, czyli wydumane płody kilku starszych gości, ciągnące się jak guma do żucia i nudne jak serial "Moda na sukces". Nie jest więc dziwne, że mimo potwornych trudności i w Polsce szybko młodzi kolesie chwycili za gitary, aby po twórczym zapłodnieniu pierwszymi płytami kapel typu: Buzzcocks czy Sham 69, a potem także Crass, pokrzyczeć o tym co dookoła jest nie tak. Z góry uprzedzam, że będzie to opisik dość chaotyczny i niekompletny, jako że źródła są skromniutkie, a świadkowie sporo pozapominali. Nie mniej dla kogoś zupełnie zielonego będzie to jak sądzę niezły początek do grzebania w przeszłości. Jest to przecież sprawa dość ważna i mimo że niegdysiejsi twórcy punk rocka dziś odżegnują się od niego lub wręcz negują to co kiedyś robili, to jednak jest to jakby na to nie spojrzeć klasyka, a klasykę trzeba znać !!!

Jeśliby silić się na ścisłość to ducha punka i nowej fali można szukać w działających w połowie lat 70 zespołach typu: Zdrój Jana czy Osjan. Na pewno też inspirowany pewien sposób punkiem była kapela państwa Jackowskich i Johna Portera Maanam Elektryczny Prysznic, jednak to nie oni byli prawdziwym punk rockiem, mimo że starali się za takiego uchodzić lub niektórzy dziennikarze starali się ich tak kreować. Tytuł pierwszego punka PRL-u zdobył niejaki Walek Dzedzej, uliczny bard występujący w warszawskich przejściach podziemnych czy zwyczajnie gdziekolwiek śpiewający z gitarą akustyczną folkowe kawałki przez co można go kojarzyć z Dylanem, chociażby. W 1977r. ów gościu założył wraz z Maciejem Góralskim na perkusji i Jackiem Kufiarskim na basie kapelę Walek Dzedzej Punk Band, która zasłynęła songiem o prostym texcie: "nie jestem mały, nie jestem mądry, nie jestem głupi, nie jestem w ZMS-ie, nie jestem w KOR-ze, nie jestem w partii, nie jestem kurwa niczym". Jak widać już w swych początkach punk był przeciwko wszelkim politykierom i to zarówno z jednej jak i z drugiej strony, na pewno był przeciw komunie co nie znaczyło jednak, że bratał się z powstającą właśnie Solidarnością. Jednak kapela Dzedzeja okazała się efemerydą, gdyż wkrótce lider wyjechał za granicę, gdzie do dziś gra na ulicach Paryża czy Nowego Jorku, zaś Jacek Kufirski - nota bene współpracujący niedawno z Kazikiem, założył formację Frankenstein's Bride, która na początku lat 80, przekształciła się w Slime i grała muzykę, którą tylko dość umownie można by nazwać punkiem. Z kolei Maciej Góralski - dzisiejszy mnich buddyjski - w jakiś czas później stał się podporą istniejącego już jakiś czas Kryzysu. Narodziny Kryzysu miały miejsce pod koniec 1978r. w Aninie pod Warszawą, gdzie dzięki matce gitarzysty Piotra Mrowińskiego, późniejszego założyciela Immanuela, która była dyrektorką Domu Kultury zespół miał dobre warunki do grania. Kapela najpierw przybrała nazwę The Boors, potem zwała się Kryzys Romansu, aż wreszcie skróciła nazwę do jednoczłonowego hasła Kryzys. Pozostałymi członkami zespołu byli: Robert Brylewski, basista - Marek Iwańczuk oraz późniejszy założyciel Deutera - perkusista Kamil Stoor. Teksty początkowo pisał Robert Brylewski, a po dołączeniu do kapeli Góralskiego, tenże ostatni. Mimo nieobecności w środkach masowego przekazu kapela zdobyła sporą popularność, głównie dzięki szczerości, prostocie przekazu i tekstom, które jak to zwykle w punk rocku miały bardzo duże znaczenie. Warto tu przytoczyć kilka przykładów: "nie chce teraz tego słuchać, propaganda dla młodzieży chyba trochę mi nie leży, komu na tym dziś zależy, dość już mam wielkich spraw, coraz więcej kiepskich znaków, brak kultury wśród junaków, niewidzialna ręka działa, chała, chała" (z utworu "Gaz"). Równocześnie działa w Warszawie kapela Furiors Dogs, w której grali późniejsi członkowie Polandu, Ataku czy Brian Control. Aby jednak zachować chronologię należy przenieść się teraz do Trójmiasta, gdzie w 78r. powstaje pierwsza edycja Deadlocka pod wodzą jednej z ważniejszych postaci ówczesnego środowiska nowofalowego - Jacka Lutera Lenartowicza. Deadlock, którego pozostałymi członkami byli nieżyjący już: Maciej Brunet Wiliński - człowiek, który przewinął się przez wszystkie składy tej kapeli, Kołacz i Bogdan Plexi, grał ostrego punka z angielskimi, pisanymi przez Lutra tekstami. Aby choć w części oddać klimat tamtych czasów można zacytować wspomnienia Lutra dotyczące kontaktów z milicją: "Z milicją też bywały przeboje. Za jedną agrafkę obowiązywała taryfa - jedna pała. Ja tam agrafek nie nosiłem, ale kumpel miał ich akurat 40. Inny miał kurtkę zrobioną z małych kawałeczków materiału połączonych agrafkami i drutem. Funkcjonariusz z obrzydzeniem malującym się na twarzy polecił: zdejmuj to, co tamten skwapliwie uczynił ukazując pod spodem identycznie zrobioną koszulę. Bywały też momenty bardziej kształcące. Stoimy na moście z jednej strony my, jakieś 20 osób z drugiej 2 milicjantów. Co oni postąpią w naszym kierunku, to my się cofamy. Wreszcie mija 1900 służba im się kończy i krzyczą do nas: chłopaki nie bójcie się, my też słuchamy punk rocka. Okazało się, że po służbie można...". Luter jednak szybko wyemigrował do Warszawy, gdzie w 79r. został współzałożycielem Tiltu, a Deadlock grał już w nowym składzie z Mirkiem Szadkowskim na czele, stopniowo odchodząc od surowego punka na rzecz surowego reggae czy rockstedy o czym może świadczyć chociażby w przedziwny sposób i w przedziwnym składzie(z oryginalnego składu pozostał tylko Mirek) nagrana i wydana we Francji płyta "Ambicja". Właśnie na tej płycie dziś prawie kompletnie nieznanej po raz pierwszy pojawił się ponadczasowy punkowo-reggaowy standard o znanym wszystkim tekście: "Twoja ambicja zabija ciebie, ambicja to twój wróg, ja nie gram, ja nie przegram, bo nie mam żadnej ambicji, ambicja to twoja szalona religia, ambicja to twój wróg", obok Marleyowskiego "Get up, Stand up" czy znanego z późniejszych wykonań Kryzysu "Świętego szczytu". Należy tu dodać, że cała płyta oprócz kilku słów zaśpiewana była po angielsku. Innymi zespołami, jakie działały w Trójmieście jeszcze w latach 70 i na początku 80 była formacja Gary Hella, grająca coś a` la Stooges Iggiego Popa, PKS, Speedboats czy stricte punk rockowa załoga z Władysławowa Nocne Szczury, która jako pierwsza punkowa kapela miała okazję zagrać w Jarocinie już w 80r. wracając do Warszawy, która wspólnie z Gdańskiem była największym ośrodkiem "nowego", trzeba koniecznie wspomnieć o drugiej płycie jaką wydano rodzimym nowofalowcom na Zachodzie. Chodzi oczywiście o płytę Kryzysu "Król Much", płytę o tyle dziwną, że np. Robert Brylewski do dziś jej nie autoryzuje. Zawiera ona zróżnicowany repertuar, momentami ocierający się nawet o okolice awangardowego popu, co nie do końca było reprezentatywnym odbiciem teko co grał Kryzys. Który zwłaszcza po dołączeniu ex-Deadlockowca Mirka Szadkowskiego powędrował w stronę reggae-ska i publicznie obwieszczał, że nie gra rocka i że jest międzygalaktycznym niszczycielem rocka. Kryzys był pierwszym polskim zespołem punkowym jaki zagościł w telewizji, konkretnie chodzi o program "Camerata", w którym został totalnie skrytykowany, a potem zagrał piosenka "Telewizja". Która ośmieszała właśnie m.in. "mądrych panów z telewizji". Kapela zresztą jak na owe czasy bardzo wiele koncertowała (raz nawet urządziła swego rodzaju "szopkę" występując jako "oryginalny" zespół z Manchesteru nazywając się Liars i głośno rozmawiając "po angielsku", dzięki czemu wielu ludzi już w 79r. zobaczyło "prawdziwych" angielskich punkowców), a to dzięki wejściu do pewnego stopnia w ówczesny rodzimy show biznes, o czym świadczą chociażby trasy z ówczesnymi gwiazdami typu Maanam. W ogóle postawa Kryzysowców występujących przecież także w Opolu czy Sopocie była zdecydowanie bardziej "porządna" od dekadenckości i ortodoksyjności drugiej największej warszawskiej legendy - Tiltu, z którym to bandem Kryzys łączyła pewna rywalizacja czy nawet wrogość. Tiltersi powstali dzięki spotkaniu Lutra, Tomasza Lipińskiego i basisty Rastka w 79r., przy czym ci dwaj ostatni przybrali ksywki Frantz, Xiążę Michał. Grali ostro i śpiewali po angielsku, jako że było to w owym czasie bardzo negatywnie widziane przez władze różnego typu, gdyż kłóciło się z oficjalną polityką państwa. Tilt konsekwentnie odrzucał wszelkie propozycje tras koncertowych, które równałyby się pójściu na kompromis z establishmentem. Po Tilcie pozostał długometrażowy film "Tilt Back", zawierający fragmenty koncertów kapeli i sceny "rodzinne" + wywiady, do którego to filmu nagrano specjalnie cztery numery w studio S1, wydane na podziemnej kasecie wraz z nagraniami pochodzącymi z Kołobrzegu 80. W roku 80 do kapeli dołączyła Pyza, grająca na klawiszach co zdecydowanie osłabiło czad Tiltersów, wkrótce także kapela rozpadła się po raz pierwszy. Lipiński wraz z Brylewskim założyli Brygadę Kryzys, zaś Luter wyemigrował do Niemiec, w międzyczasie powołując jeszcze do życia niezbyt punk rockową, a za to bliską np. muzyce new age efemerydę Białe Wulkany. Znane są liczne anegdoty na temat Tiltu między innymi historie o dwóch załogantkach, które w nocy punkowały, a w dzień zarabiały jako kelnerki na życie dla chłopaków, którzy z honorariów wynoszących 150zł za koncert nie bardzo potrafili się utrzymać (inna sprawa, że życie było wówczas stosunkowo tanie) albo też o wyczynach managera kapeli, który budując punkowy "image" zespołu odlewał się na środku sali przed koncertem (Kraków - Piwnica pod Baranami). Jednak o tym mogliby opowiedzieć więcej tylko bohaterowie tej akcji. Po Tilcie pozostało wiele świetnych tekstów autorstwa Lutra, jak i Frantza. Szkoda, że były one potem przez całe 10 lat eksploatowane w różnych składach i kapelach przez cierpiącego chyba na niemoc twórczą pana Lipińskiego. Niemniej fragmenty tłumaczeń kilku można przytoczyć; "Fotografia jest kolorowa, życie jest całkiem czarne, wolę fotografię, dzięki niej się śmieję, fotografie jest fotografią" z kawałka "Foto", czy "Idę ulicą, która jest pełna shitu, jest północ ale ja czekam na słońce, i poczułem coś dziwnego, że musiałem uciec w północ, oni wciąż chcą żebym szedł na przód, czy nie rozumieją, że chcę iść swoją drogą, i być na niej, próbują mnie zatrzymać, o północy, wszystko jest północą, uważaj." Wśród innych warszawskich bandów na wymienienie na pewno zasługuje także Fornit założony przez Pawła Kelnera Rozwadowskiego. Przez wielu zespół ten kojarzony jest tylko dzięki spektakularnemu zakazowi występów publicznych, jakim został obłożony po zaśpiewaniu w Kołobrzegu piosenki o tym że "lepsza kiła od Ił-a" (chodziło o radziecki samolot, który rozbił się wraz z Anną Jantar), jednak o wiele ważniejsze były inne teksty zaśpiewane przez Kelnera, chociażby "Sztuczny świat": "Mały sztuczny świat. Sztuczne tworzywo, a w tym świecie wy, sztuczne figurki..., sztuczni mali ludzie, w zielonych ubrankach, sztuczne maja miny, czekając poranka, chcą być błyskawiczni jak zupa w proszku, doskonali jak mózg elektronowi, sztuczny mały świat". O tym jak niekwestionowaną osobowością był i jest Kelner może świadczyć recenzje jaka pojawiła się w jednym z ówczesnych fanzinów Kanale Rewju, po "solowym" jego występie w Diaforze wraz z Kryzysem i Tiltem: "(...) niesamowity show dał Kelner (...), była to jedna wspaniała improwizacja o facecie supermanie, których spotykamy na pęczki (...) po raz pierwszy zrozumiałem cały tekst utworu (...) liczyła się głównie treść, jakaś myśl, a nie tylko muzyka." Dodam jedynie, że ów występ inspirowany był jednym z utworów Crassu. Wkrótce po rozpadzie Fornitu w 1980 r., Kelner założył wraz z Kamilem Stoorem jeden z ważniejszych zespołów punkowych lat 80., a mianowicie kapelę Deuter, która mniej więcej od lat 85r. czy 86r. czadziła ostro i konsekwentnie, zaś niewyparzony język i bezkompromisowość lidera tego bandu dała się we znaki tępakom spod każdego szyldu - zarówno tępym punkowcom napierdalającym się bez sensu, jak i innym kolesiom "utrudniającym życie sobie i innym". Wielka szkoda, że tak po Fornicie, jak i Deuterze pozostało tak niewiele (płyta, którą wydał Deuter to jakieś 10% tego czym był ten zespół). Koniecznie trzeba wymienić tu także zespół dzisiejszego Kultowca i jak twierdzą co bardziej ograniczeni pismacy z różnych gazet - pierwszego rapera Rzeczypospolitej Kazika Staszewskiego - Poland czy nieco bardziej awangardowe formacje Atak i Kanał. Jednak ówczesny punk koncentrował się nie tylko w Gdańsku czy Warszawie choć przede wszystkim tam. Już w latach 70, istniały we Wrocławiu także formacja jak: Powerock, w Toruniu także poniekąd awangardowa formacja Ornitolodzy, a od 81r. jedna z najbardziej niedocenionych i zarazem najwspanialszych kapel polskiego punka Rejestracja Przedpoborowych, a niedługo po niej bardziej popowe Bikini. Największym ewenementem tych czasów było jednak powstałe już w 77r. w dalekiej bieszczadzkiej puszczy KSU, pod wodzą Bohuna, który będąc twórcą tego zespołu odszedł od niego po raz pierwszy w 1981roku, a potem aż do 86r. sporadycznie się w nim pojawiał. Początkowo KSU grało przeróbki Black Sabbath, by wraz z pojawieniem się punka "przerzucić się" na covery Sham-ów czy przede wszystkim UK Subs do własnych tekstów. Jak twierdzą świadkowie robili to kapitalnie, gdyż na wspomnianym już festiwalu w Kołobrzegu, który odbył się w dniach 8-10 VIII 80r. nikomu nie znane KSU zakasowało całą ówczesną nowofalową czołówkę. Ustrzyki stały się na pewien czas punktem zbornym dla wielu spotkań ówczesnego środowiska punkowego. Do niedawna jeszcze Kazik wraz z Kultem śpiewał pochodzący z repertuaru Polandu kawałek "Młodzi Warszawiacy", w którym zapytywał "dlaczego nie chcesz ze mną pojechać do Ustrzyk miasta w Bieszczadach". Po odejściu z KSU Bohun "parał się" przez jakiś czas awangardą między innymi działał w znanej tu i ówdzie Hienie, zaś to co robią Siczka i Koledzy nie wymaga chyba komentarza. Choć bardzo szkoda...

Aby zakończyć temat co ważniejszych wydarzeń jakie miały miejsce w tamtym "heroicznym" okresie warto wspomnieć, że oprócz KSU i czołówki pojawiły się w Kołobrzegu takie kapele jak: Fornit, Kanał, przypadkowo tam się znajdujący Oddział Zamknięty i gość z zagranicy Mykel Board z nowojorskiej awangardowej grupy ART. Z innych istotnych imprez można wspomnieć o mini festiwalu "New Wave" w Grodzisku Maz., gdzie grało Poland, Kryzys i efemeryda Mono czy koncercie Kryzysu w Lubaniu, gdzie Kryzysowcy pograli jakieś 5-10 minut po czym wyłączono im prąd. W 81r. we Wrocławiu ma miejsce impreza "Nowa Fala na Odrze", na której pojawiają się w roli gospodarzy debiutanci pod nazwą Klaus Mitfoch, poznański Sten, Brain Control i Phantom z Łodzi. Ważnym ośrodkiem rodzącego się podziemia był Toruń, gdzie w tamtejszej "Odnowie" Waldek Rudzicki postać mająca tyle plusów co i minusów stworzył niezłe warunki i możliwości koncertowania. W Toruniu właśnie odbyło się 5 edycji Festiwalu Nowej Fali. Zwłaszcza dwie pierwsze z 80 i 81r. przeszły do legendy. Pierwsza edycja tej imprezy wsławiła się ponad trzygodzinnym wspólnym jammowaniem członków Tiltu, Kryzysu i Deadlocka. W ogóle zresztą festiwal ten był sygnałem wyraźnego odjazdu polskich nowofalowców "na reggae". Od tego czasu dość umowna dotychczas "nowa muzyka", w skład której wchodził i typowy prosty punk i reggae i ska i awangarda i nawet pop zaczęła się dzielić na konkretne style. Stopniowo także wyciszeniu uległa działalność prekursorów, którzy zastępowani byli przez nowe załogi, tj. wspominany już Deuter, legendarna TZN Xenna, której liderował obdarzony olbrzymią haryzmą blondynek o ksywie Zygzak, oczywiście powstałe w maju 81r. SS-20, które wkrótce zostało zmuszone do zmiany nazwy na równie nieprawomyślną Dezerter, Brain Control, łódzki Phantom Punk, który wkrótce przekształcił się w Brak i grał bardzo ciekawą, oryginalną i urozmaiconą odmianę punka z wycieczkami w okolice The Doors. W porównaniu z TZN Xenną czy Deuterem - Brak jest stosunkowo mniej znany, a szkoda gdyż sztandarowe jego numery typu "Na Bliskim Wschodzie" czy "Pokolenie" (uwiecznione potem na jakimś dennym filmie fabularnym) do dziś chwytają za gardło. Można zresztą zacytować fragment tekstu Braku: "Przekute ramie, przekute powietrze, stalowy dotyk zimnego ostrza, trzęsą ręce, centymetr więcej, pompa ta sama pompa, rano jest zimno i bierze rano, w pośpiechu do pracy, a ty po braniu, po braniu na śmietnik, a ty nie spałeś, byliśmy w piekle, niebiańskim piekle". Niestety późniejszą działalność Ziemka można nazwać tylko zdecydowaną kiszką. Z innych powstałych w okolicach 81r. kapel trzeba koniecznie wymienić wrocławski Sedes, tak skutecznie niszczący dziś swą legendę, WC z Miastka, Kontrolę W ze Zduńskiej Woli, obracającą się znów w klimatach awangardowego popu i oczywiście Brygadę Kryzys, której działalność udokumentowały dwa zdecydowanie różne stylistycznie longplaye. Jeden kiepski technicznie koncertowy i drugi studyjny, zaskakujący nowoczesnym bliskim Bad Brainsom brzmieniem. Co ciekawsze do dziś wielu przedkłada ten koncertowy jako bardziej naturalny, którego to zdania nie podziela żaden z wykonawców. W 81r. na drugim festiwalu Nowej Fali w Toruniu obok Braku i zaczynającej komercyjną karierę Republice, pojawiają się takie kapele jak: Nocne Szczury, poprzednicy powstałego rok później T. Love - Opozycja, Oddech Szczura, Afront, Atak Serca i wspomniana już wcześniej Rejestracja. W 82r. toruński festiwal nie odbył się, za to więcej punka było w Jarocinie, zaś w 83r. poświęcono tej muzyce już cały jeden jarociński koncert (02 VIII 83r.) i wystąpiły takie tuzy jak Abaddon, Rejestracja, Dezerter, Śmierć Kliniczna oraz krakowska Exhumacja, częstochowskie Szambo czy Defekt Muzgó grający wtedy dokładnie te same kawałki co i dziś.

Tak właśnie w największym skrócie przedstawia się coś co można nazwać wstępem do wprowadzenia do historii polskiego punka. Mam nadzieję, że mimo wyraźnych braków jakie na pewno pojawiły się w tym opracowaniu, skłoniłem kogoś do wysiłku i poszukania starych kaset, na których pośród szumów i trzasków jest duch tamtych czasów, coraz odleglejszych i bardziej zapominanych. Zapewniam, że mimo niedoskonałości technicznych czy wykonawczych tamta muzyka miała w sobie niezły ładunek czadu i emocji.