Punkowa Orkiestra Świątecznej Pomocy

Zaczynając pisać historię POŚP nie sądziłem, że będzie to takie trudne. Nie zdawałem sobie sprawy, że to już tyle zespołów u nas zagrało. Również osoby, które współpracowały przy jej organizacji ciągle się zmieniały. Działo się tak z różnych powodów. Jednym znudziło się to po 2 - 3 latach, inni tłumaczyli się brakiem czasu. (Mimo wszystko serdeczne dzięki, bo bez was wszystko to nie miało by miejsca). Często więc zostawałem na lodzie, ale znajdywały się coraz to nowe osoby skore do pomocy. Czasami nie było łatwo i myślałem, że to już ta ostatnia Punkowa Orkiestra, ale jakoś dawałem się skusić na następną i następną... i tak trwa to aż do dziś. Niekiedy odraża mnie zachowanie punksiarzy, a innym razem kapel, ale w końcu wszystko dobrze się kończy i mogę organizować następne. W tym roku, po raz pierwszy po Punkowej Orkiestrze jestem pełen aprobaty dla zachowania osób przybyłych na ten koncert. W końcu po dziewięciu finałach pokazaliśmy, że potrafimy się bawić, a przy tym zarobiliśmy niewiarygodną sumę ok. 139000, 00 zł., a przy IX Finale uzbieraliśmy 18000,00zł. Jurek, jak się dowiedział to niesamowicie się ucieszył. Powiedział nawet, iż jak kaseta video zostanie złożona, to koniecznie musi ją obejrzeć.
Ta Punkowa Orkiestra, jak i każda z poprzednich, począwszy od pierwszego finału zostały jakoś uwiecznione (jedne na kasetach, inne w aktach policji...). No cóż, na początku lat 90-tych nie było tak łatwo skombinować profesjonalny sprzęt, więc punki postarały się jakoś go jednak uwiecznić i... konsekwencje były różne.

Ale może zacznijmy od samego początku, czyli jak do tego doszło, że "osiedlowa Punkowa" przybrała rozmiar największego, regularnie odbywającego się koncertu w Polsce.

Narodzenie się samej idei było dziwne i nagłe, ale jak wiemy najlepsze pomysły rodzą się w najbardziej nieoczekiwanej chwili. Pomimo, iż Jurek grał właśnie pierwszą Orkiestrę w telewizji, my postanowiliśmy zorganizować własną, punkową. Zdawaliśmy sobie sprawę, że akcja ta będzie spóźniona, bo przecież teraz oglądaliśmy transmisję, ale idea była słuszna. Nie wiedzieliśmy z Ozim (drugim współorganizatorem), czy to wszystko wypali, ale trzeba było podjąć to ryzyko. Przedsięwzięliśmy więc pierwsze kroki. Zaczęliśmy rozdawać ulotki, rozklejać plakaty, a potem wszystko poszło jak z górki. Koncert odbył się 20 III 1993 roku, w DK Solwaj w Krakowie. Nie zabrakło bójek. Osiedlowi skinheadzi narodowcy (z Borku Fałęckiego) chcieli się jakoś zabawić i zrobili to kosztem punkowców, idących właśnie na koncert. Pomimo to sama impreza się udała. Zarówno publika, jak i kapele bawiły się świetnie. Przyszło 800 osób, a zebraliśmy dużą (jak na taki koncert) sumę 600 zł. (6 mln.) . Niesamowitą tym bardziej, że nie brali w tym udziały wolontariusze. Pieniądze pochodziły ze zbiórki na koncercie, jak i z całkowitego dochodu z tej imprezy. Warto wspomnieć, iż zespoły czyli Gilette, Parasite, JetFire, R.P.A., Wilder, Garbate Aniołki, Terapia Ewolucyjna, Amnestia, Zyklon B, Bojkot, Moonwalker, GaGa (zwycięscy Jarocina) zagrały za darmo, nie biorąc nawet żadnych zwrotów kosztów podróży (żeby nie popaść w monotonię, nie będę za każdym razem wyliczał, kto wystąpił. Jeśli kogoś to interesuje, to odsyłam do pełnego zestawienia na dole.) Później zespoły zaczęły zapominać, że jest to impreza charytatywna i oprócz dobrych warunków podróży i zwrotów jej kosztów chcą na nas zarobić. Jest to oczywiście nie możliwe. Zwracam się więc do muzyków: jeśli myślicie, że to wam się uda, to pomyliliście koncerty. Nie macie po co do nas dzwonić. Dla ogólnej informacji: płacimy symboliczne 50 zł na członka zespołu + zwrot kosztów podróży. Nie popieramy również wprowadzania za darmo znajomych. Jeśli ktoś chciałby u nas na tych warunkach zagrać, to zapraszamy. Wystarczy tylko przysłać swoją kasetę (jakąkolwiek), lub CD, abyśmy mogli was posłuchać i czekajcie na odpowiedź (kontakt z organizatorem na dole).

Po tej małe dygresji powróćmy może do historii Punkowych Orkiestr. Po udanym koncercie w 1993 roku wysłaliśmy listy do Jurka. Był bardzo zadowolony, iż ktoś w końcu coś podobnego organizuje. Pełni entuzjazmu zabraliśmy się do pracy już w październiku. Obdzwoniliśmy zespoły i okazało się, że kapele "niezależne" nie zgodziły się na wystąpienie, a te "zależne" fajnie grające, nie popierane przez niezależną scenę były do tego pozytywnie nastawione. Koncert miał miejsce w Hali Sokoła. Pierwszy raz serwowaliśmy wegetariańskie jedzenie (za darmo). Nie obyło się bez niemiłych scen. Prezes Hali Sokoła stwierdził, iż jest to złe miejsce na podobny koncert (a publika to bandyci) i chciał go przerwać. Po ostrzejszej wymianie zdań i dopłacie za halę można było dalej grać. Mimo, tego incydentu zaliczamy tą imprezę do bardzo udanych. Dostaliśmy nawet kilka listów, które utwierdziły nas w tym przekonaniu. Po tak miłym przyjęciu przez ludzi, stwierdziliśmy, że jeden koncert w roku nie wystarczy, trzeba coś jeszcze zorganizować. Zrobiliśmy więc kilka imprez, ale nie tak na dużą skalę . Odbywały się one na miasteczku studenckim w klubie "Pod Przewiązką". Wystąpiły przeróżne kapele m.in. Włochaty, GaGa, Farben Lehre, Quo Vadis, Będzie Dobrze. Bawiąc się na tych 25 koncertach (bo , tyle ich w sumie było) czas tak szybko minął, że nim się obejrzeliśmy trzeba było organizować trzeci z kolei finał Orkiestry . Stwierdziliśmy, iż Hala Sokoła będzie za mała, więc za duże pieniądze wynajęliśmy coś większego - Halę Korony. Miała ona pomieścić 2 tys. osób i tyle też się zjawiło. Przyjechali oni już z całej Polski. Nie byliśmy dobrze przygotowani na tak duże przedsięwzięcie, więc napotkaliśmy na chaos, który został szybko opanowany. Adekwatnie do liczby osób udało się nam zebrać dużo pieniędzy. Ciężko nawet powiedzieć ile, chyba ok. 110 mln. starych złotych (skleroza nie boli).

Nadal nie chciały (z nie wiadomych powodów) zagrać dla nas niezależne kapele. Negowały one jawnie Orkiestrę i wypowiadały się, iż podobne koncerty nie powinny się odbywać (dla zainteresowanych, niektóre z nich wystąpiły na następnych Finałach ???).
Następnie nie udało nam się już zorganizować wcześniej tak lubianych i częstych mniejszych koncertów, ponieważ zostaliśmy wyrzuceni z klubu "Pod Przewiązką". Prawdopodobnie było to związane ze studentami skarżącymi się na nadmierny hałas. Skoro zmuszono nas do rezygnacji z małych imprez, przerzuciliśmy się na duże. Naszym marzeniem było sprowadzenie do Polski The Exploited. Niestety Ozi zrezygnował ze współpracy i musiałem wszystko robić sam. Postanowiłem dać sobie spokój z tym, jak mi się wtedy wydawało trochę nierealnym planem. Stanąłem mocno na ziemi i zobaczyłem, że kolejna Orkiestra tuż, tuż. Trzeba było zacząć robić coś w tym kierunku, bo niedługo mogło być już za późno. No i jak to zwykle bywa, nowy koncert: nowe problemy. Na IV Finał przybyło trochę mniej ludzi, niż w poprzednim roku 95, bo 1800. Dali jednak o sobie znać, jakby było ich dwa razy więcej. Jadąc na koncert postanowili się fajnie zabawić i rozhuśtali tramwaj. Ostatni wagon o mało się nie przewrócił, poleciały szyby, przyjechała policja... skończyło się na tym, że punki były eskortowane przez policję pod samą Halę Korony. Na miejscu również nie było zbyt spokojnie. Komuś nie podobała się budka z hamburgerami, więc została zdemolowana. Straciły na tym chore dzieci, bo to z pieniędzy Orkiestry musieliśmy pokryć koszty jej naprawy. Jeśli chodzi o trochę przyjemniejsze sprawy, to trzeba wspomnieć, że po raz pierwszy koncert został zarejestrowany profesjonalnym sprzętem. Zrobiła to TV Kraków. Materiał ten jednak nie ujrzał światła dziennego, ponieważ nigdy nie chciała go wyemitować (TV Kraków oraz TVP2). Zachował się cały i leży u mnie na półce pod stertą kurzu. Na nasze szczęście filmowane to było przez nie istniejącą już stację TV Wisła (obecnie TVN). Nagrała ona 40-to min. materiał, wraz z wywiadami zespołów. Został on zaprezentowany w programie "Śruba", gdzie spotkał się z dużą aprobatą. Po tym wszystkim zrozumiałem, że to już najwyższy czas zrobić to, na co zawsze miałem ochotę. 21 IX 96 roku w Hali Wisły odbył się największy festiwal, na który przyjechali ludzie nie tylko z całej Polski, ale z Czech, Niemiec i Łotwy. Myślę, że wszyscy wiedzą, o jakim koncercie mówię. Oprócz głównej atrakcji programu czyli The Exploited zagrały Psy Wojny, Farben Lehre i Bunkier. Wszystkie kapele zostały bardzo ciepło przyjęte. To, co przeżyliśmy przed koncertem jest trudne do opisania. Kilka dni przed tą imprezą myśleliśmy, że wszystko trzeba będzie odwołać (a prawie wszystkie bilety zostały wykupione w przedsprzedaży). A było to tak... Umowę podpisaną w czerwcu, chcieliśmy potwierdzić we wrześniu. Zadzwoniliśmy więc do Wattiego.

Okazało się, że on o niczym nie wie, ponieważ nie współpracuje już z managerem, z którym podpisaliśmy umowę. Udało nam się jednak namówić zespół, aby zagrał w Polsce. Odetchnęliśmy z ulgą. Ale dopiero teraz rozpoczęło się dla nas piekło. Mieli przyjechać kilka dni wcześniej, ale jak się można domyślić, tak się nie stało. Powinni byli wyruszyć w czwartek rano, ale zaspali na samolot, a poza tym Wattie nie skompletował składu zespołu. W końcu wylecieli z Edynburga do Londynu, gdzie mieli się przesiąść, ale znów zaspali, tym razem w poczekalni. Stwierdzili, że przyjadą do Krakowa w piątek. W ten dzień za późno się obudzili i musieli wziąć samolot przez Paryż, gdzie zespół rozszedł się po mieście i jeden z członków zespołu zginął. Gdy go odnaleźli nie było już samolotu. W końcu wylecieli w piątek wieczorem, ale do Warszawy. Wsiedliśmy więc w pociąg i pojechaliśmy ich odebrać. To nie był koniec naszego pecha. Tak się złożyło, że wszystko miało miejsce w dzień koncertu M. Jacksona. Możecie sobie wyobrazić, jak miasto było zakorkowane. Po długim przeciskaniu się przez nie, jak i reszcie przygód (jakby wcześniejszych było mało) w końcu zobaczyliśmy upragniony zespół. Radość nasza nie miała końca, ale ze względu na wcześniejsze przeżycia podeszliśmy do tego z lekką nieufnością. Impreza ta odbyła jednak się planowo. Był to pierwszy i jedyny (przynajmniej do tej pory, ale któż to wie...) koncert tej grupy w Polsce. Przyjechało w sumie 2500 osób. Zdawaliśmy sobie więc sprawę, że jeśli odwołamy koncert, to z Krakowa, nie mówiąc już o Hali Wisły nie pozostanie nic. Wszystko się jednak udało. Dali oni świetny czad, który trwał 100 minut. Naprawdę warto było doznać chwil grozy podczas organizacji. Mogę śmiało stwierdzić - opłacało się. Zespół pozostał w Polsce przez następne trzy dni, a wszystkie pieniądze, które tu zarobili, wydali na imprezy z nami. (Na pewno milej wspominam współpracę z nimi, niż z GBH) Po tym wielkim przedsięwzięciu nie mieliśmy już dużo czasu na ochłonięcie. Trzeba było zaczynać przygotowania do V Punkowej. Wysłaliśmy więc listy do kapel, ale niezależne znów nie odpisały. W końcu, niektóre z nich po wielu odmowach zgodziły się zagrać. Pierwszy raz urządziliśmy tu małą Czad - Giełdę. Okazało się, że był to świetny pomysł. Wszyscy (kupujący, jak i sprzedający) byli zadowoleni. Nauczeni doświadczeniem z koncertu wrześniowego, wynajęliśmy prawdziwe "tyły" - piece, perkusję. Użyczył ich nam Tomasz Lipski, z którym współpracujemy do tej pory. Zawodowe nagłośnienie, jak i dobry sprzęt sprawił, że kapelom grało się znakomicie. Została również nagrana 1-wsza profesjonalna kaseta (Punk Festiwal), która ujrzała już światło dzienne. Na koncercie tym miała również pojawić się zagraniczna kapela Dritte Wahl.

Z powodu dużych opadów śniegu nie udało się jej dojechać.
Rok przerwy, który minął dość spokojnie i VI Finał. Nie chciało mi się go organizować, ale pojawiły się osoby, które miały zapał i to mnie zmobilizowało. Tym razem zaprosiliśmy dwie zagraniczne gwiazdy - GBH i Toxoplazmę. Do każdego biletu dodawaliśmy kasetę - niespodziankę - Hurt. Mimo tych atrakcji przyszło tylko 1200 osób. Dochód również nie był zbyt duży. Oprócz tego podrobiono bilety (osoby te odsiadują wyrok) i został napadnięty wolontariusz (sprawca skazany na 2 lata). Zespół GBH, który był w trakcie trasy koncertowej (Niemcy - Czechy - Polska) został w Czechach, tuż przed przyjazdem do Polski okradziony ze sprzętu, a następnie aresztowany. Policji czeskiej wydawało się, iż zespół specjalnie wymyślił sobie kradzież, żeby zainkasować pieniądze z ubezpieczenia. Po kilkunastu godzinach bezpodstawnej odsiadki, zostali wypuszczeni. Aby zdążyć na koncert Orkiestry byli od Myślenic eskortowani przez policję. Na sali wrzało. Nie dość, że GBH się spóźnił, to musieliśmy powiedzieć ludziom, iż Toxoplazma nie wystąpi. Zespół ten zadzwonił do nas dwa dni wcześniej i spokojnie oznajmił, że rezygnuje z koncertu, ponieważ tanio wynajęli studio. Nie wiedzieliśmy, jak na tę wiadomość zareaguje publiczność. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak usłyszy to od większości wykonawców. Stanęliśmy więc wszyscy na scenie i ...... udało się - nie roznieśli nam hali. Sytuację uratował zespół Sondbruku, byli to chłopcy z publiczności, pożyczyli gitary od zespołów i zorganizowali na szybko czadowy zespół który dał niezłego kopa i gra do dziś, w ten sposób wypełnili czas do przyjazdu zespołu GBH.

Wszystko zostało nagrane na kasecie wideo w systemie Beta - cam. Ponieważ przepisy o imprezach masowych zmieniły się, w następnym roku 1999 musieliśmy zrezygnować z Hali Korony. Zaczęliśmy się rozglądać za czymś innym. No i znaleźliśmy coś lepszego, a przede wszystkim o połowę tańszego - Klub Studencki 38, w którym organizujemy Orkiestrę do tej pory. Sprzedaliśmy 1700 biletów. Publiczność i kapele bawiły się świetnie. Na terenie tego klubu miała też miejsce Czad - Giełda. Sprzedawcy płaciły od małego stoiska 50 zł., a od dużego 100 zł. Całkowity dochód z koncertu na Orkiestrę wyniósł (26 mln. starych złotych co wydało nam się rekordem). Możliwe to było dzięki publiczności, zespołom jak i wolontariuszom. Ale chyba było za spokojnie, więc pseudo punki postarały się o umilenie sobie czasu - powybijali w klubie część szyb. I znów ucierpiała na tym Fundacja, bo my musieliśmy za to zapłacić (1000 zł), a przecież chyba nie o to w całej tej akcji chodzi. Oprócz tego "gwiazdy z Anglii"(GBH) naraziły nas na następne koszty - zdemolowały dość drogi hotel.

Po tym wszystkim należało nam się trochę odpoczynku. Pojechaliśmy więc na przystanek Woodstock. Tam zaczęliśmy myśleć o następnej Punkowej Orkiestrze (VIII), zbierać po woli kapeli itp. Ze względu na ubiegły rok chcieliśmy ją zorganizować, żeby pokazać wszystkim niedowiarkom, że umiemy się bawić bez zadym. I nie pomyliliśmy się. Wszystko przebiegało jak najlepiej. Znikoma ilość stłuczonych szyb, żadnych poprzewracanych tramwajów, przygód z dresami, kibicami, chuliganami (jak w tamtym roku) policja nie interweniowała. Aby nie prowokować losu postaraliśmy się nawet o specjalny darmowy autobus (tak, jak w 99 roku), który odwoził ludzi do dworca. Chcieliśmy, żeby wszystko wypadło jak najlepiej, bo przecież to Czad Orkiestra 2000. Zorganizowaliśmy więc, oprócz dużej sceny, koncerty na małej scenie. Zagrały na niej m.in. Brudne Dzieci Sida, post punkowy teatr z Wrocławia "Dajmy se po rajtach". Miał również wystąpić Pan Witek gość z Atlantydy i J. Reichel, ale niestety nie dotarli do nas. Do biletu dodawaliśmy kasetę zespołu - Piwniczne Odpady, który można było u nas zobaczyć na żywo. Jak zwykle odbyła się duża Czad - Giełda.
W sumie wpuściliśmy 1800 osób. Nie przewidywaliśmy tłumów, ponieważ w tym roku postawiliśmy na jakość koncertu. Chcieliśmy uniknąć ludzi przyjeżdżających, tylko po to, aby się "napić i zrobić demolkę". Nie zabiegaliśmy więc o to tak dużą reklamę, jak w ubiegłym roku. Choć w porównaniu do wcześniejszych koncertów wydrukowaliśmy więcej plakatów - bo aż 3000 (wcześniej 1000) nie było to widoczne w miastach. Działo się tak ponieważ, gdy naklejaliśmy plakat, to zawsze znalazł się ktoś, kto chciał go wziąć na pamiątkę i po chwili musieliśmy wieszać następny. Dlatego też reklamowaliśmy się w radiu, telewizji, czy gazecie (współpraca z radiem z resztą nie była dla nas nowością, ponieważ już od pierwszej Orkiestry pomagało nam Radio Kraków, a od V - Radio Rak). Ulotki, których w sumie zostało wydrukowanych 5000, również zrobiły swoje. Były one rozdawane na koncertach, w pubach, Czad - Giełdach i gdzie się tylko dało (ale ta metoda również nie jest nam obca, bo jak zdążyliście przeczytać robiliśmy to na I Punkowej).

Cały koncert został oczywiście zarejestrowany i zamierzamy go wydać na kasecie video, CD i MD.
Organizacja VIII Finału nie należała do najprostszych, ale jakoś nam się udało - najlepiej wiedzą o tym ci, którzy na niej byli. Jak zwykle mieliśmy problemy ze sponsorami. Żaden z nich nie chce z nami współpracować m. in. dzięki krakowskim mediom, które niewłaściwie odbierają Orkiestrę Punkową i w podobny sposób nastawiają do niej innych. Po długim chodzeniu "od drzwi do drzwi" udało nam się w końcu namówić kilka firm, dzięki którym mogliśmy nakarmić zespoły, dać im nocleg, czy wydrukować plakaty i bilety.
Warto również wspomnieć, iż na dwóch ostatnich Orkiestrach ukazał się bezpłatny informator zawierający historię kapel, a także reklamy kaset, czy płyt. Siódmego stycznia organizujemy IX Punkową Orkiestrę na której zagrało 17 zespołów w tym jeden z Rosji, zabawa była super żadnych zadym, uzbieraliśmy 18 tys. nowych złotych + złom jubilerski i waluty obce.
W sumie gramy już dla was 10 lat, od punka, metalu, rock 'n' rola z pierwszych koncertów, po ska, punk, oi z ostatnich. Postaramy się organizować Orkiestrę jak najdłużej, ale jest to zależne nie tylko od nas, ale od Was, czyli publiki, jak i zespołów. Niektóre kapele już u nas z różnych powodów nie zagrają, (jak Fate). Jedne nie chcą, a inne same do nas chcą przyjechać. Możemy sobie jedynie życzyć, jak najwięcej tych ostatnich, wtedy wszystko dalej się będzie kręcić. No to naraziocha - do zobaczenia na IX Finale

Kontakt z organizatorem:
Janusz Krzeczowski
PO BOX 94
31 - 420 Kraków 73
tel. 0601 - 408 - 073
Osoby, które zasłużyły na medal Punk - Rocka za pomoc przy niektórych Orkiestrach, to:
Tomasz Trela, Ozi, Rafał Rybus, Agnieszka Wać, Arkadiusz Czyżak, Ireneusz, Jakubek, Florens, Dawid Knapik, Iwona Mendyk.

W sumie ze wszystkich naszych koncertów POŚP zebrała 138000 + waluty obce i złom jubilerski.
Podziękowania za to należą się wolontariuszom, publice, zespołom, jak i przypadkowym przychodniom wrzucającym pieniądze. ZA TO WIELKIE DZIĘKI.

Janusz