Pomarańczowa Alternatywa - rozmowa z Wu-Tsy

Pomarańczowa alternatywa stanowi dziś grupę jedyną w swoim rodzaju . Jako jej spadkobiercy określała się zarówno Liga Republikańska , Federacja Anarchistyczna jak i Jerzy Urban , a pewnie i niejedna inna grupa . Trudno chyna znależć osobę dla której ocena jej działalności nie będzie jednoznacznie pozytywna . Jeszcze trudniej znależć kogoś , kto zdołałby sklecić o niej wiecej niż parę zdań . Zaś o ile jako względnie znane możemy określić jej sztandarowe działania ( rozdawanie papieru toaletowego , dzień tajniaka , karnawał rio-botniczy ) , to jej korzenie , uczestnicy i kontekst są wysoce enigmatyczne . Stad postanowienie przeprowadzenia poniższego wywiadu . Szanowni Państwo - oto Wu-Tsy , jeden z założycieli PA m obecnie doktor matematyki , doradca od spraw wszystkich ...

Zacznijmy więc od tych głębokich korzeni Pomarańczowej Alternatywy - są lata 70 - ąte

- Jeśli chcemy mówić o głębokich korzeni­ach, to jeszcze pod koniec lat sześćdziesiątych zaczęły się nieformalne spotkania - zaczynał tworzyć się ruch hip-isowski. Wtedy jednak milicja strasznie dawała czadu, uniemożliwiając szerszą działalność i dopiero z okazji pielgrzymek do Częstochowy tj. od 72' te spotkania zaczęły się udawać. Była to strefa wyz­wolona - z okazji pielgrzymki, że niby to taka hipisowska pielgrzymka itd. Tam się nawiązywały kontakty - spotykało się dużo ludzi, ludzie gadali, wywiązywały się straszne zadymy - pamiętam jak np. kiedyś pewien kleryk zaczął wygłaszać jakąś rozprawę o Trójcy Sw. na podstawie traktatu Roztworowskiego, a człowiek, który się uważał za V Buddę pobił się z nim. Pobili się o Trójcę Sw. i to tak zupełnie poważnie... I to była ta atmosfera właśnie. Jak opozycja weszła, to ruch zaczął się petryfikować -jedni zaczęli ćpać, inni co innego robić. Pomarańczowa Alternatywa to jest jakby odłam tych zlotów...

Dlaczego we Wrocławiu - z. tego co wiem, to ani ty ani Major nie byliście z Wrocławia..?.

Nie - przyjechaliśmy tu w okolicach 75. Waldek zaczął studiować w Toruniu. W Toruniu zrobił zresztą swój pierwszy hap­pening - pod pomnikiem Kopernika. Zebrał kolesi i stanął z transparentem "Czekamy" -nikt za bardzo nie wiedział, na co czekają, straszna zadyma się zrobiła... A w Szczecinie, to udało mi się wprowadzić zwyczaj w ogólniaku - na l czerwca wszyscy przyszli przebrani - to było dość łatwe, bo miałem luźny ogólniak. I nauczyciele zgłupieli: chłopak jeździł na rowerze po szkole z napisem "głodny, ale płodny", była demonstracja "niech się święci trądzik młodzieńczy". I to weszło w zwyczaj - jak kończyłem studia to jeszcze trwało, już zatwierdzone, już nauczyciele przypominali, że trzeba się przebrać...podobnie stało się zresztą ze Świętem Wiosny Pomarańczowej Alternatywy...

Jak się ze środowiska jeżdżącego na zloty krystalizowała Pomarańczowa Alternatywa?

- Jak się 80 rok zrobił to założyliśmy Ruch Nowej Kultury. Tu bardziej nam chodziło o pieczątkę - wtedy pieczątka szalenie działała we wszystkich urzędach - a jako, że Ruch był zarejestrowany przy Uniwersytecie, to mogliśmy sobie tę pieczątkę zrobić . Jeśli pismo było podbite, to na urzędnikach to robiło niesamowite wrażenie, bo to się zaczy­nało robić formalne... Największą akcją Ruchu miał być w 81 roku Marsz Pokoju na Polach Marsowych. W czasie przygotowań wtrąciła się Solidarność, która planowała parę dni później jakiś marsz o uwolnienie więźniów politycznych i nie chcieli żeby coś mu przeszkodziło. A szkoda, bo szykowała się wielka demonstracja - autobusami mieli przyjeżdżać z różnych stron ludzie - i robot­nicy i wszystko i policja miała to osłaniać. Pamiętam dwunastogodzinną dyskusję z Solidarnością czy to robić. W końcu postanowiliśmy nie robić przemarszu i skończyło się na pikniku...

Ruch Nowej Kultury - co to właściwie było ?

- To wyrosło z klubu Progres na Filozofii, tam się spotkania odbywały - w sumie takie jaja, wiesz - chodziło o to, żeby się spotkać i pogadać po prostu, to była atmosfera 81 roku-jedno wielkie gadanie. Nagle wszyscy o wszystkim zaczynali mówić - Ale coś się zaczęło wykluwać jeszcze pod koniec 70' ? hipisi rozkręcali w końcu wrocławską opozycję... C: No tak - to inna sprawa... U mnie w domu powstał Studencki Komitet Solidarności...

???

C: No tak - to było 13 grudnia 77. Zresztą zabawna historia. Mieszkałem wtedy na Pereca, małe mieszkanie - 24 metry kwadra­towe i przyszło 40 osób.. Ścisk taki, że koleżanka, która zapisywała wszystko na maszynie, siedziała w klopie z tą maszyną i stukała. Ja wtedy zcykałem zresztą trochę, bo to już dwunasta w nocy, 40 osób, cienkie ściany i jeszcze ta maszyna - i zacząłem wody do wanny napuszczać, żeby to wszystko zagłuszyć.. Zresztą - w 70' latach często było tak, że stoi sobie chata, a w niej w jednym pokoju kolesie robią kompot, w drugim drukarnia, a w trzecim siedzi matka prosty­tutka, która przyjmuje klientów...

U Geresza?

- Nie - nie pamiętam już gdzie - ale to ^^ była standartowa sytuacja - drukarnia, kompot i jeszcze tego... Wielkość Waldka polegała na tym, że on potrafił to wszystko zcentralizować i rzucić na media. Bo happeningi to się we Wrocławiu już w latach 60' odbywały. Taki - teraz już podstarzały i zgorzkniały pan - Zbyszek zwany Zappą, to w 69' po Świdnickiej chodził z połową twarzy pomalowaną na zielono, a połową na czerwono, a wiesz - to były lata 60;' kiedy wszyscy w Szwedkach albo bananówkach tylko chodzili. Z dzisiejszej perspektywy to wydaje się surre­alistyczne, ale to tak wyglądało - masowa pro­dukcja, wszyscy tak samo ubrani i w tym się poja­wia człowiek z poma­lowaną twarzą... Później wychodziły happeningi lokalnie, pamiętam był taki ze szczurami w ciastkami, w której był punkt spotkań, a przy okazji szczury latały po podłodze. Raz Marek Hepener zobaczył tam, że jakaś kobieta je cias­teczko a równocześnie torebką się od szczura odgania i rozmawia jeszcze z koleżanką. No więc Marek pozbierał resztki z ciastek i zaczął szczury wywabiać na środek. I nagle się okazało, że w lokalu jest pełno szczurów i klienci uciekają. A na drugi dzień Marka wita jakiś kucharz, trzy­mając w ręku ciężkie narzędzie. Marek się przestraszył, a ten melduje, że już 3 szczury załatwił... To, jak się to wszystko wyk-luwało jest trudne do opowiedzenia, bo to bardziej chodziło o atmosferę, wiesz - taka atmosfera gadania, nagle ludzie odkrywają w sobie jakąś spontaniczność... Niejaki Marek Gibała wyświetlał przez 16 godzin bez przer­wy Pancernika Patiomkina i ludzie oglądali to przez 16 godzin, a to krótki w sumie film jest, i ludzie oglądali, bo to rewolucja, więc pancernik patiomkin musiał lecieć... pamię­tam też taką scenę, jak 2 dziewczyny poczuły nagle jakiegoś bluesa i zaczęły zjeżdżać po schodach na materacu dmuchanym, a później się pobiły, która to wymyśliła...

Czyli osoba Fydrycha była tu szczególna...

- Waldek jest dowódcą. On przede wszys­tkim pozbierał pomysły, które były lokalnie wykorzystywane, np. patent z papierem toaletowym.. I doprowadził to do mediów. Tu przełomowym momentem był Festiwal Teatru Otwartego, na którym pojawiła się dziennikarka z Yillage Voice. Pinior wtedy wymyślił, żeby do niej ude­rzyć. Ukazał się więc artykuł w Village Voice. I w tym momencie to się zaczęło samo nakrę­cać, bo tu się okazało, że w Polsce coś się dziej e...To zresztą całkiem zepsuło jakość artystyczną hepen-ingów, bo potem jak się zbierał taki tłum, to lokalnie tam się fajne rzeczy działy, ale globalnie, to po prostu stał tłum ...Wielkość Waldka polega też na tym, że wyjechał. Bo wiesz, po tym, jak on miał 45 minutowy spicz w BBC w noc sylwestrową - jak on by wtedy został w Polsce, to zrobiono by z niego kabareciarza i gwiazdę. Najprościej jest zrobić . kabaret. Dowód jest prosty - na Muf Waldka głosował cały batalion ZOMO w wyborach senatorskich - 8000 ludzi w tym batalion ZOMO...

Czyli uważasz, ze wyjazd Waldka zapobiegł sprowadzeniu PA do widowiska ?

Tak, to znaczy może inaczej: ja uważam, że PA dalej istnieje , bo to jest pewien sposób myślenia i życia , a nie ot , że jakieś tam heppeningi się odbywają . Ja sobie teraz nie wyobrażam zrobienia takiego hepeningu, bo przede wszystkim nie ma takiego problemu, wokół którego by można było jakąś dużą grupę ludzi zgromadzić. Jeśli się ludzie zbierają, to wiadomo, że przeciwnicy tej grupy też się zgromadzą, a wtedy to nie jest alternatywa, a napieprzanka... Metody PA można stosować, ale w tym akurat ona nie była nowatorska, bo to i dadaiści i Czesi już takie jaja robili.. Tu cała sprawa polegała na tym, co Mara powiedział - że końcową fazą rozwoju każdej formacji społecznej jest jej komedia i to dokładnie była ta komedia...

Ale mimo wszystko jeszcze w 92' zrobiłeś hepenig, wręczając Mecenasowi Olszewskiemu) Matkę Boską przykutą do katafalku, już zdrowo po upadku komuny...

Tak - to był ostatni hepening... Ale wróćmy do podpisywania się pod PA.. Samo to, że Zdrojewski [prezydent Wrocławia], który jest kompletnym palantem przyznaje się do PA... No ja się b. cieszę, kiedy on wymieni dorobek miasta i obok Grotowskiego wymienia PA . Tak, tak, ale on się chwali swoją przy należnością do PA... Albo Unia Pracy, która sobie kampanię wyborczą robiła na haśle Pora na Pmiora , Pomarańczowy atak nadchodzi.. Akurat Pinior ma zupełne prawo używać szyldu "PA", bo on był b. ważny w tym.. i to jest wręcz udokumentowane filmowo, zresztą to był jego pomysł, żeby ten ruch z mediami wykonać i wiele innych rzeczy... Co by nie mówić - PA nie była ruchem idęologicznym a Pinior wiele dobrego dla niej zrobił .

Właśnie - a propos ideologiczności. Słyszałem historię, mówiącą, że kiedy jeden z młodych uczestników podczas hepeningi zaczął krzyczeć MON-Won, to ktoś z szefostwa PA zaczął go uciszać ?

- No ktoś go mógł uciszać - tak w końcu wyglądały hepeningi, PA była czystym anarchistycznym ruchem-każdy, kto wziął udział w 3 hepeningach od razu czuł się wielkim macherem PA i jak w sobie poczuł prawo do uciszania, to czemu nie... Bo wiesz ? hepenig to jest zdarzenie, i w tym momencie chodziło o to, żeby ludzie się zachowywali- ktoś kogoś uciszał, milicja goniła misia uszatka, Olatka tańczyła sambę na rynku. To jest hepening... A z PA, to może dumnie powiem, że jestem jednym z ostatnich ludzi, którzy ją reprezentują, bo to jest sposób takiego surrealistycznego spojrzenia na świat polityczny - nie w sensie prześmiewanią , bo to nie jest tak, że to była drwina, zdecydowanie nie. No bo chodził sobie miś uszatek, a policja zaczynała go ścigać. No i kto tu drwił? Kto z kogo kpił?. A co się teraz z ludźmi PA dzieje?

Z Waldkiem ?

No zacznijmy od Waldka, słyszałem, że byłeś u niego ostatnio w Paryżu i niewiele pamiętasz... No nie - trochę pamiętam. Nie pamiętam pierwszego dnia, bo to 20 godzin jazdy, dwa wina, a poza tym ja pierwszy raz na Zachodzie byłem wtedy i to dosyć psychodeliczne zdarzenie. Ale Waldka pamiętam - on niedługo przyjedzie... Ja zresztą pojechałem do niego z propozycją, ... taki strategiczny plan miałem i potrzebowałem Waldka jako armaty, żeby go tu oficjalnie zaprosili - Zdrojewski, Smektała, ale Waldek mnie przekonał, że nie - że on już ma dość mediów, to jest straszna presja...

A co z nim ? Ponoć ma tam firmę...

Gdzie tam - żyje bez papierów, mieszka w slumsach, w takich czynszówkach paryskich , koło Stalingradu, gdzie Arabowie mieszkają i Murzyni. Żyje z kobietą, niesamowitą frikówą, która ma 3 córki, każdą z innym facetem i jeszcze koty hoduje. Waldek maluje . A Alexander, który odsiaduje wyrok za morderstwo ? Z Alexandrem to ja miałem kłopot, bo napisał do mnie Sierpiński z Mać Pariadki , że Alexander zaczął się do niego zwracać o wsparcie. A ja Alexandra znam i wiem, że on jest psychopatą, paranoikiem i jak sobie wyobraziłem, jak on będzie lądował na skłotach i mieszał młodym ludziom w głowach .

Albin ?

- Albin to jest dla mnie postać z komixu, bo ja Albina nie znam osobiście, ja z nim tylko stoczyłem walkę w 89, kiedy to chciał utwierdzić PA, zrobić z niej strukturę i przejąć władzę... No i dostał strasznie po głowie, bo wystąpił w Teleexpresie, że w ogóle koniec z Majorem, teraz on ? Albin wszystkim kręci... Po czym w następnym wydaniu wystąpił Major nic nie mówiąc o Albinie, tylko o tym, co dalej robi... A to cały czas chodziło o te pieniądze, które poszły na kampanię. I Albin chyba wściekły jest, bo miał jakieś ambitne plany a tu Jtey dostał po głowie... Moim zdaniem tY chciał wypływać na PA, robić karierę, a tu - zauważ - nikt nie zrobił kariery... i o to chodziło. Radykałowie siedzą cały czas przy ziemi i jak któryś poleci, to koniec Ja po swoich kolegach widzę - b. fajnych ludziach, którzy poszli w urzędy i ? jak Maleńczuk śpiewa - "już z nim dzisiaj nie pogadasz"...

Coś się jeszcze w najbliższym czasie w temacie PA będzie działo ?

- Teraz ma film powstać o PA., są materiały , są fundusze, tylko teraz jest ciężka walka o to, żeby to był dobry film... Zrobimy film, a potem już dość... Bo wiesz-ja myślę, że jako metoda, to to kiedyś odżyje, ale nie teraz, a przynajmniej nie w formie np. Ligi Republikańskiej, która się tak powołuje na PA.. Moim zdaniem oni są bez wyobraźni.. Bo rzucić jajkiem to nie sztuka, ale wyszkolić drużynę procarzy, którzy by tymi jajami z proc strzelali, to i skuteczność by się zwiększyła i robiłoby wrażenie, bo widać wtedy, że to jest jakoś zorganizowane, widać, ze to nie jest zachowaniem klakierów na spektaklu, tylko jakimś przedstawieniem... Zresztą wyobraź sobie, jak ochrona musiała by reagować - musieliby chyba patelniami te jajka wyłapywać?na spektaklu, tylko jakimś przedstawieniem... Zresztą wyobraź sobie, jak ochrona musiała by reagować - musieliby chyba patelniami te jajka wyłapywać..

Mówiłeś, że Pomarańczowa trwa i że jesteś ednym z nielicznych ostałych krasnali - jakją kultywujesz?

Zacząłem działać w Intemecie i doszedłem w pewnym momencie do wniosku, że w Polsce są potrzebni hakerzy. Wydałem jedną książkę - "Wirtualny poradnik hakera", później wydałem jeszcze drugą, ale ta raczej jako zine krążyła. Po tej pierwszej dostałem ok.800 listów od czytelników, więc jak mi się któryś spodobał to mu ją wysyłałem i wiem, że krążyła przez jakiś czas jako pierwszy polskie zin hakerski,.. Teraz mam zresztą przez to kłopoty, bo jakiś bezczelny haker mi skasował pliki wczoraj i całą nockę strawiłem na grzebaniu w serwerze... Wiesz - życie mnie nauczyło, że czasami takie bardzo ważne rzeczy - tzn. historycznie ważne - zaczynają się od jakichś kompletnych jaj, wygłupu, drobiazgu... I to hakerstwo to ja z premedytacją robiłem, bo teraz już nie muszę - to już się dalej toczy samo... . Zresztą jeżeli o ideologię chodzi, to ja sobie ideologię wymyśliłem na koniec... Ideologia jest oparta na triadzie heglowskiej - teza, antyteza, synteza. Dla mnie zawsze ona brzmiała drapieżnie i rewolucyjnie, bo jak się teza spotka z antytezą to jest zawsze napierdalanka, a dopiero potem coś się na gruzach buduje. Taka struktura dynamiczna. I to jest takie dosyć darwinistyczne... A nowoczesna biologia twierdzi, że przyczyną ewolucji jest nie tylko walka ale i pat. Więc wymyśliłem sobie swoją tetradę - teza, antyteza, symbioza, synteza. I to jest moja ideologia - że jak jest teza i antyteza, to trzeba szukać symbiozy, bo inaczej, to nie wychodzi (czego XX wiek dowodzi)... A druga rzecz to... jest taka książka Kropotkina "Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju społeczeństw". Ja jej nie znam, ale sam tytuł jest ważny - i jak popatrze na całą tę historię opozycji, KOR-u itd. ,to rzeczywiście - pomoc wzajemna to był czynnik, który rozpieprzył komunizm, rozpierdolił go dokładnie... A ideologia liberalna, no - to też jest ważne, bo konkurencjateż jest jakimś czynnikiem rozwoju. Ale teraz mamy taki moment zwyżki tego rodzaju myślenia - że walka na noże, jeden drugiego wykończy itd. To taka historia jak z tym kolesiem, co zniszczył serwer. On to robił, żeby ściągnąć klientów - wie, że jak często będzie robił tu padaczkę, to się klienci wyniosą. A jakby poszedł na współpracę, to obie firmy by na tym dobrze wyszły - można by zrobić jakieś wspólne przedsięwzięcie, czy coś. I w tej chwili ta sfera jest dosyć zaniedbana, to zresztą widać na dworcu, w komunikatach o 37 bezdomnych, którzy zamarzli..

Ale uważasz to za falę, górkę... ?

- Zdecydowanie górkę. Jak teraz odbieram rzeczywistość, to przypominają mi się czasy późnego Gierka,.. może się łudzę, albo chcę tak widzieć, ale wydaje mi się, że ludzi to wszystko coraz mniej interesuje, że Sejm, to jak Zjazd Partii jest traktowany... Jak coś tam - to dobrze, jak coś innego - też dobrze, weszli do Czechosłowacji, to weszli, wchodzimy do Unii Europejskiej, to wchodzimy... Z drugiej strony następuje brutalizacja mentalności. Ja tego, jako stary hipis, zupełnie nie rozumiem... Np. walka Federacji Anarchistycznej ze skinami - to, co Kaman śpiewał - "oni dzielą nas i rządzą". Kolesie z tego samego pokolenia napieprzają się, a władza się cieszy - wszystko jest elegancko, wy jesteście faszyści, wy anarchiści, a rozpiętość płac w Polsce jest coraz bardziej w wydaniu brazylijskim. Wiesz - to jest tak ?jak ja jeżdżę do Zielonej Góry, to spotykam ciągle bezdomnych na dworcu - fakt, że tam jest naciąganie i jakbym chciał być takim miłosiernym chrześcijaninem, to jazdy do Zielonej Góry by mi się zupełnie nie opłacały. I obserwuję nagle u siebie taką zimną reakcję. Ale nie lubię tego. I wiem, że to ludzi drażni. I to jest w tym pesymizmie, taka moja optymistyczna prognoza, bo to ludzi drażni, bo żyjemy w kulturze chrześcijańskiej, gdzie w korzeniach jest jakieś współczucie, a z drugiej strony to nie można, no nie da się, bo na to nie stać, a jeśli by mnie było stać, to bym się znowu na dworcu nie pokazywał i tak to jest, że na dworcu przebywają kolesie, którzy nie mają za dużo . A miasto prowadzi politykę liberalną i pieniądze nie idą na budownictwo komunalne, a na ogródek japoński, pomnik, albo inne ładne rzeczy...

Zdrojewski mówi, że na banki... A propos -wykładasz teraz na Politechnice Zielonogórskeij matematykę finansową...

- No nie - piszą u mnie z tego prace magisterskie, ale to dlatego, że w Zielonej są tego typu kierunki i musiałem coś wymyślić A teraz pisze też u mnie człowiek pracę magisterską o elektronicznym pieniądzu i to jest ciekawe. Bo ten kryzys, który dzisiaj jest to tylko przedsmak tego, co będzie, jak pieniądz elektroniczny wkroczy, a on wkroczy... Media elektroniczne skończą państwo jako takie. Państwo narodowe się kończy, to kwestia 20-30 lat, kiedy przestanie istnieć , miejmy nadzieję, że bez większych konfliktów. I to jest ciekawe. Jak Balcerowicz teraz z białą księgą podatków wyskoczył, to ja wymyśliłem pomarańczową księgę podatków... No bo jak się wypełnia te pity, to dlaczego od razu nie deklarować, ile człowiek ze swoich podatków chce przeznaczyć na wojsko, szkolnictwo, itd. ? odjąć im cały kłopot z budżetem... I taki referendalny system budżetowy mógłby trochę zmienić rzeczywistość. Wydaje mi się zresztą, że parę rzeczy należałoby z państwem zrobić. Po pierwsze odebrać politykom możliwość spokojnego wprowadzania każdego głupiego prawa, jakie tylko im przyjdzie do głowy. Zauważ, że nie ma czegoś takiego, jak miernik, ile kapitału politycznego dana osoba posiada. No nie ma. I kolesie mogą wprowadzać zakaz palenia w samochodzie czy inne bzdurne prawa... Ludzie powinny wchodzić z określonym zasobem kapitału - przy głosowaniu nad ustawą można odjąć kawałek tego kapitału i odliczać. Jak będzie rozrzutny, to wchodzi następny z listy - taki system dynamiczny, to nie musi być cykl czteroletni W płaszczyźnie politycznej jest to ciekawa propozycja, ale bez zmian w kulturze to chyba nie na wiele się zda - Kulturowo cały czas pokutuje myślenie mechaniczne, czyli: jest zegarek, nakręcasz go raz na 4 lata i on wydaje ustawy, rozkręca się, a potem go lud poprzez wybory znowu nakręca - struktura oparta całkowicie na myśleniu mechanicznym, a już jest coś takiego jak mechanika kwantowa i to od wielu, wielu lat. Zauważ, że w sumie struktura parlamentu powstała w XVIII wieku wtedy, kiedy mechanika. Tu jest silny związek z kulturą. I dlatego to szwankuje, bo jest przestarzałe i do złożoności obecnego społeczeństwa w ogóle nie przystaje. Ale i tak jestem pewny, że te reformy zajdą w pewnym czasie (śmiech), nie no bo - to jest tak, że nie widać dróg. To znaczy drogą jest np. bolo-bolo...

Myślisz, że można jeszcze dzisiaj myśleć o jakimś skutecznym oporze ?

- Wiesz, to specyfika czasu, no jeszcze czasami taki rytm mi się w życiu zdarza, że nagle różne czynniki zaczynają się zbiegać, splatać i w tym momencie nie ma twórcy, to sama historia działa. Przykład z wręczeniem tej matki boskiej Olszewskiemu. Ja poszedłem wtedy na politechnikę w takie czapie ogromnej biało czerwonej, z tą matką boską i w ogóle na początku nie chcieli mnie wpuścić. Dzięki dawnym znajomościom wszedłem, wiesz, ludzie się rozstąpili, ja usiadłem, a koło mnie od razu pięciu borowców i co ja wstaje, to oni mnie trzymają. I koniec - nic się nie da zrobić... I w tym momencie wchodzi Arłeta, którą rewizorzy w tramwaju spisali i dlatego się spóźniła (także policja też miała udział w hepeningu) i się pyta mnie: czemu nie wręczasz? Na co ja mówię, że tu taki uop stoi. A ona wtedy: to daj - ja wręczę. Wzięła, zaczęła machać dupą, a zgrabną ją miała. Borowiec tylko patrzył, jak ona podeszła do Olszewskiego. I wiesz - to była dziura w czasie, borowiec stał w odległości paru kroków, słyszał całą rozmowę, ale już nic nie mógł... I z PA często było tak, że to jakby inna rzeczywistość wkraczała. Na tym zresztą ten surrealizm polega.. Zresztą było dużo prób wskrzeszenia, bo - jak ludzie się dobrze czuli, to chcieli dalej to ciągnąć. Ale bez Waldka, to jest nie możliwe, bo tylko on umiał tłum zebrać. Ta akcja zresztą z mecenasem, to taki właśnie hepening, jak z początków, kiedy to 5 ludzi wymalowało krasnalami 5 największych miast Polski, wymalowało i było, i okazało się, że to nie jest trudne... Słuchaj - w 86' roku był taki marazm, taki zastój... Ja wtedy trochę w Solidarności Walczącej działałem i składałem "Biuletyn Dolnośląski" i w 86' nikt tego nie kupował. Jak zobaczyłem raz szafę jednego z kolporterów, gdzie ten biuletyn zalegał tonami, to się przeraziłem. A w 1987 już duże hepeningi się odbywały i dwa lata później komuna upadła...

Jeszcze ostatnie pytanie - sprzedała się Pomarańczowa czy nie?

- Ja mam taki jeden plan - który już miał być wcielony w życie, ale nam trochę firma nawaliła... Ale chcieliśmy na koniec sprzedać nazwę "Pomarańczowa Alternatywa" firmie odzieżowej, która robi damską bieliznę, żeby serię zrobiła pod nazwą "PA", wiesz - takie ładne pomarańczowe majteczki, biustonosze, pokaz mody. My siedzimy - sprzedaliśmy ? znak towarowy zastrzeżony, towar się rozchodzi to był taki plan na zakończenie. Jak już kapitalizm wkroczył, to extra -jest seria PA... I to właściwie jest plan do zrealizowania. W końcu nazwa PA dla damskiej bielizny jest ładną nazwą....

"Monada" 13/2000