Pomarańczowa Alternatywa

Wielka kariera krasnala małego

Kiedy pojawiły się pierwsze krasnoludki? Dokładnie w nocy z 30 na 31 sierpnia 1982 roku. Były dwa: jeden przyszedł na świat na transformatorze na Sępolnie, drugi na bloku na Biskupinie. Były dziełem Waldemara Fydrycha Majora, szefa Pomarańczowej Alternatywy, oraz jego przyjaciela Wieśka Cupały. Oba namalowane zostały sprejem załatwionym od samochodowego lakiernika, na plamach, które zakrywały nielegalne napisy. - Tamtej nocy naprawdę potwornie się baliśmy - wspomina Wiesiek Cupała. - Następnego dnia rano namalowałem trzeciego krasnala, na budce telefonicznej na Sępolnie. A później malowaliśmy - ja, Major, znajomi - w całym mieście. Nie było jednego wzoru, każdy skrzat był inny. Najpiękniejszy powstał obok kościoła Najświętszej Marii Panny na Piasku: wielokolorowy, dziobaty i z zębami.

Jeszcze tylko kwiatek

- O spreje było trudno, więc przeważnie malowaliśmy farbkami olejnymi od znajomych ze szkoły plastycznej - mówi Cupała. - To był cały rytuał: trzeba było wycisnąć tubkę, nakładać powoli farbę pędzelkiem... Nie tak jak teraz malowanie na murach: raz, dwa sprejem i po wszystkim. - Ja nie namalowałem ani jednego - zastrzega Paweł Kocięba-Żabski, dziś wrocławski radny. - Nie chciałem bezcześcić idei brakiem talentu. Krasnal urodził się we Wrocławiu, stąd poszła inwazja na Polskę: Major z ekipą malował krasnale w Gdańsku, na murach koszarów w Łodzi, na krakowskiej Starówce. - Była zima 1983 roku, pojechaliśmy do Krakowa. Wczesne popołudnie, mamy na sobie czapki z pomponami i malujemy skrzaty na Brackiej, wysokie na półtora metra - wspomina Cupała. - Nagle oglądam się, a za nami stoi tłum i patrzy. "Major - mówię szeptem - spadamy", a on wycedził: "Jeszcze tylko kwiatek". - Skąd wziął się pomysł na krasnala? Bardzo zwyczajnie - wyjaśnia. - Kiedyś na festynie pierwszomajowym koło kina Światowid na Sępolnie jakiś facet rozdawał cukierki przebrany za skrzata. To zainspirowało Majora. - Tylko krasnal był obdarzony mocą i mógł pomóc ludziom - tłumaczy Major. - Krasnale to był akt czystej rozkoszy malarskiej i pozytywna energia podawana światu - dodaje Robert Jezierski. Wtedy komisarz ds. wywiadu w Alternatywie, dziś przedstawia się jako "wolny krasnoludek w wolnym mieście Wrocławiu".

Ma murach i na ulicach

W stanie wojennym krasnale zawsze trafiały na plamy, pod którymi kryły się polityczne hasła. Zgodnie z teorią: napis - teza, plama - antyteza, krasnal - synteza. Później wykwitały wszędzie: na plamach i bez plam, na domach, szkołach i sklepach. Jednakowe, od szablonów, albo różnokolorowe, z kwiatkiem, z dwoma kwiatkami, bez kwiatka, z napisem na brzuchu, rozmaitej tuszy i rozmiarów, a nawet - jak donosiła ulotka z 1987 roku - "wielkie jak Guliwer. To mutacja po wybuchu w pewnej elektrowni atomowej, z której wydobyły się ciężkie izotopy. Zostały pochłonięte przez grzybki i runo leśne, przysmak krasnoludka". W latach 80. wrocławianie oglądali krasnale na murach, w telewizji i gazetach oraz uczyli się szyć krasnalowe czapeczki wedle instrukcji PA (konieczne: czerwona bibuła, obręcz z tekturki i pompon, ewentualnie kutasik). Ba, nie tylko wrocławianie - mieszkańcy USA, Francji, Anglii, a nawet Kuwejtu czytali o wrocławskich skrzatach. Głośno było o nich po "Rewolucji Krasnoludków" - największym happeningu Pomarańczowej Alternatywy, 1 czerwca 1988. Kilkanaście tysięcy wrocławian (ponoć i dwadzieścia było) przyszło popołudniu na Świdnicką. Jedni mieli własnoręcznie uszyte czapki, inni wkładali te, które hojnie rozdawali "pomarańczowi". Radosnym korowodem, na oczach bezradnej milicji, tłum przemaszerował przez miasto.

Gdzie jesteś, krasnalu?

W willi Wieśka Cupały w ostatnich dniach zalegały bele oranżowej bawełny. - Proszę, szeroka na metr trzydzieści, składam na cztery razy i tnę w kwadrat - instruuje mnie doktor nauk matematycznych. - W ten sposób mamy zgrabną sterczącą czapkę krasnala, nawet z daszkiem. Czapki niezbędne na jutrzejszy happening wykrawa dr Cupała, a szyje Marek Krukowski, pracownik naukowy Akademii Rolniczej, niebawem doktor. - Zrobimy 1300 czapek - deklaruje Cupała. - Zwłaszcza że mam taki nożyk, który szwagierka przywiozła mi kiedyś z Węgier. Tnie przez 12 warstw. Zasłużony sprzęt, w latach 80. wykroiłem z niego dwa tysiące czapeczek. Na zabytkowej serwantce w salonie leży ilustrowana okazała książka "Skrzaty". - Wciąż się dokształcam - śmieje się Cupała. Krasnale z lat 80. - ulotki, plakaty - doczekały się teczki w szacownych archiwach Ossolineum. - To bardzo cenne zbiory, chyba muszę podkleić je płótnem - mówi zatroskana pani archiwistka. - Parę lat temu widziałem, na bloku na Krzykach, oryginalnego krasnala z 1982 roku - dodaje Cupała. - To był chyba ostatni, który przetrwał z tamtych lat. A może ktoś widział gdzieś jeszcze krasnala-kombatanta?

Z ulotki rozrzucanej we Wrocławiu przed 1 czerwca 1987:

Krasnoludek w historii świata odegrał dużą rolę. Jest istotą żyjącą w lasach, książkach, żywiącą się mchami, grzybkami i poziomkami, i jest nieznanym stworzeniem. Trudno obecnie definitywnie stwierdzić, czy mamy do czynienia z ssakami, czy o krasnoludkach można mówić jak o wielkich humanistach. Krasnoludki są pracowite. Władają też wszystkimi językami świata. Ani >Encyklopedia Britannica<, ani inne wielkie pozycje światowej wiedzy nie mówią inaczej o krasnoludkach jak o skrzatach kręcących się na leśnych duktach. Z ludzi, którzy mieli kontakt z krasnoludkami, znani są bracia Grimm, Tolkien, sierotka Marysia, królewna Śnieżka. Również Polska pod względem kontaktów z krasnoludkami należy do światowej czołówki, np. Brzechwa w okresie międzywojennym spotkał krasnala Hałabałę. Krasnoludek pracujący w kopalni, przy wyrębie lasu, opiekujący się królewnami to autentyczny roboczy ludek.

Krasnoludek, krasnal znaczy czerwony albo inaczej ludek chodzący w czerwonych czapkach.

Socjalizm w pełni docenił ideę krasnoludków, toteż w czasie Wielkiej Rewolucji Październikowej część Armii Czerwonej, szczególnie konnica Budionnego, przebierała się w czerwone czapki. Niektórzy dzięki nowej ideologii uwierzyli, że są krasnoludkami. Pomyłka została należycie naprawiona w Polsce. Czapki budionnówki są krótsze i bez pomponów. W PRL krasnoludki pojawiają się coraz częściej i prawdopodobnie będą widziane na ulicy Świdnickiej około 15, pod zegarem przy przejściu podziemnym. Krasnoludek może okazać się wielkim przyjacielem II etapu reformy w PRL. Fachowcy twierdzą nawet, że krasnoludek może być efektem tej reformy. Wydatna pomoc może okazać się owocna.

Przyjdź na ich spotkanie!!!
Nie jesteś gorszy od sierotki Marysi!
Niech żyją krasnale!
Polska może w przyszłości zostać eksporterem krasnoludków!
Niech żyje i rozkwita surrealizm socjalistyczny!
Wiwat drugi i każdy następny etap reformy gospodarczej!
Zapraszamy - skrzaty"

Gazeta Wyborcza