PUNK FORUM » FAQ
» Statystyki
» Grupy
» Użytkownicy
» Szukaj
» Zaloguj
» Rejestracja

Poprzedni temat :: Następny temat
Filmy! Książki!
Autor Wiadomość
załęs


Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 21
Skąd: Wrocław/Belfast
Wysłany: Wto 31 Sty, 2006   

"Utracona cześć Katarzyny Blum" Heinricha Bolla - książka - świetna analiza mechanizmów rządzących szmatławcami pokroju "Faktu" czy "Super Exspressu" - w piękny sposób opisuje obłudę i skurwysyństwo rządzące tego typu tabloidami... można połknąć w jedną noc...
 
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Wto 31 Sty, 2006   

słów kilka o rzeczach kilku:

Gozu: gangsterski teatr grozy / Gokudo Kyofu Dai-Gekijo: Gozu - Takashi Miike, 2003
Po tym filmie Miike spodziewałem się dużo dobrego i niestety przeliczyłem się. Film wprawdzie jest w porządku, ale nic szczególnego, bardziej podobały mi się jego komiksowe dzieła. Wszystko jest winą zapewne tego, iż wyczytałem porównanie "Gozu" do "Zagubionej autostrady", a wczesniej i w komiksowych jego filmach zauważyłem jakieś inspiracje Davidem Lynchem. Ale gdzież takiemu "Gozu" do "Autostrady". Film doprawdy szalony, ale problem polega na tym, ze wlasciwie nawet mi sie nie chce zastanawiać o co w nim wlasciwie chodzi...
Co by za dużo nie zdradzać: Dwóch członków yakuzy (przyjaciele:Ozaki i Minami) zostaje wysłanych do miasta Nagoia w celu załatwienia pewnych interesów dla szefa, ale jest to tylko przykrywką. Prawdziwym celem podróży ma być zamordowanie Ozaki przez Minamiego na rozkaz szefa, a to ze względu na szalone zachowanie tego pierwszego - Ozaki najnormalniej w świecie dostaje świra (np. scena brutalnego mordu na małym piesku - wg. Ozakiego - na morderczym psie yakuza... :o albo atak na samochód - morderczy samochód yakuza, który chce go zabić... :o ) i szef obawia się go. Jednak po drodze do Nagoi dochodzi do wypadku i Ozaki przypadkowo umiera. Kiedy dojezdzają do miasta, Minami niewiele myśląc udaje się na kawę, a trupa zostawia w samochodzie. Kiedy wraca - ciała nie ma. Zaczynają się poszukiwania w wyjątkowo dziwnym mieście ...
Film zaczął się bardo ciekawie, ale od momentu rozpoczęcia poszukiwań zaczął mnie nudzić. Jest i tajemniczość i tzw. popierdolenie, ale nie jest to coś co zaciekawia. A przynajmniej nie mnie. Chwilami mialem wrazenie, ze pewne udziwnienia fabuły zostały tam dodane tylko na siłę - żeby po prostu bylo dziwnie, bez jakiegoś większego sensu. Jak się domyslam i jak mam nadzieję - myle się, alejak juz wspomnialem, nie chce mi sienad tym zastanawiać. Film znowu zaczyna być ciekawszy gdzieś w środku od sceny pojawienia się mężczyzny z głową pewnego zwierzęcia ... I druga połowa nadrabia pierwszą, a finał to juz istna masakra i rozpierdol :shock: Ale co z tego? Nie wiem co z tego. Film ciekawy i niby dobry, ale...

M jak morderstwo / Dial M for Murder - Alfred Hitchcock, 1954
Klasyczny kryminał Hitchcocka i dzieło z klasą, którego akcja dzieje się praktycznie tylko w jednym pomieszczeniu, a siłą napędową są dialogi.
Tu też trzeba uważać, aby nie zepsuć ewentualnej zabawy :wink: Tony odkrywa zdradę swojej żony i opracowuje morderstwo doskonałe. Krok po kroku opisuje je swojemu koledze z czasów studiów, którego sprytnie zwabił do swojego domu, a następnie szantażując go - wymusza na nim popelnienie owej zbrodni. Ale jak to powiedział kochanek żony Tony'ego, Margot - morderstwo doskonale istenie tylko na papierze, bowiem nigdy nie mozna przewidzieć wszystkiego, a wszystko moze miec wplyw na przebieg nawet najdokladniej zaplanowanej zbrodni. I tak tez wlasnie sie dzieje - Margot wlasciwie przypadkowo zabija napastnika. Ale Tony nie proznuje - postanawia wrobić żonę w morderstwo wykorzystując fakt, iż kiedyś szantażował ją anonimowo pewnym listem od kochanka ...
Świetny film! Świetne dialogi, świetna gra aktorska, wszystko opowiedziane krok po kroku w najmniejszych szczegółach. Po prostu Hitchcock.


mialo byc jeszcze o "Zelaznym Krzyzu" Krwawego Sama i dwoch spaghetti westernach, ale zasypiam już :o
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
buri


Dołączył: 31 Paź 2004
Posty: 644
Skąd: Thorn/Bromberg
Wysłany: Wto 31 Sty, 2006   

odswiezylem sobie ostatnia nowele z "czterech pokoji" czyli ta tarnatino i nastanawiam sie nad tym filmem o ktorym tam mowa: "Man from Rio" z ktorego pochodzi motyw z odcinaniem palca ktory chester i spolka wprowadzili w zycie. dokopalem sie do informacji ze ten odcinek serialu hitchcocka tak naprawde nazywa sie "The Man From the South". Musze to zobaczyc. widzial to ktos kiedys ? ? ?
Cytat:
First of all, I'm not some sick fuck like Peter Lorre on that show, travelin' the countryside collecting fingers.

:D

po dwoch czy trzech latach odswiezylem tez sobie jeden z moich ulubionych filmow "Czas Cyganów" (Dom Za Vesanje) jednego z moich ulubionych rezyserow - Kusturicy. Wcześniej widziałem go bodaj na Europa Europa jako serial, teraz w koncu mam go na dysku bo niedawno jakos pojawily sie polskie napisy do tego arcydziela. Film piękny, autentyczny, szczerzy, wzruszający gdzie elementy brutalnej rzeczywistości łączą się z magią i nadprzyrodzonymi zdolnościami. Film posiada jedną z najlepszych ścieżek dzwiękowych jakie kiedykolwiek słyszałem autorstwa Bregovica. "Czas cyganów" miał być dopiero pierwszym krokiem dla Kusturicy który rozwinął taką tematyke dopiero w "Czarny kot, biały kot", ale to jednak coś innego - "Czas cyganów" jest jednak inny, niepowtarzalny, liryczny.
CUDO !
_________________
"po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
 
cykcyk

Dołączył: 29 Lis 2003
Posty: 415
Skąd: Ciemna strona miasta
Płeć:
Wysłany: Wto 31 Sty, 2006   

Obejrzalem wlasnie "Symetrie" i stwierdzam, ze film jest swietny! Zwala na kolana, choc koncowka jest troche spartolona jak dla mnie. Niemniej kultura wiezienna oraz wewnetrzna przemiana glownego bohatera ukazane sa w sposob bardzo dobry i polecam szczerze ten rewelacyjny polski film.
_________________
Dead Press
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Śro 01 Lut, 2006   

Sartana in the Valley Of Death / Sartana Nella Valle Degli Avoltoi - Roberto Mauri, 1970
Dosyć mało znany spagetti western w reżyserii średnio (ale nie tak mało) znanego reżysera spaghetti i z dobrze znanym aktorem spaghetti w roli głównej. Na wstępie garść informacji: Sartana to kultowa postać spaghetti, bardzo znana (obok takich jak Django czy Man With No Name z "dolarowej trylogi") i powstało z nim jakieś 5 albo 6 filmów (ponoć prawie każdy bardzo udany), a pierwszym był "If You Meet Sartana Pray for Your Death"(1968). Już po sukcesie filmu "Django" powstało wiele produkcji, które miały imię Django w tytule, a nie miały z nim nic wspólnego (nielicząc jednej oficjalnej kontynuacji lata później) co było oczywiście zabiegiem marketingowym. I właśnie "Sartana in the Valley of death" to taki zabieg, bowiem nie ma absolutnie nic wspólnego z orginalną serią "Sartana". No moze nie licząc tego, że odtwórca głównej roli, William Berger, wystąpił w rolu drugoplanowej w pierwszym "Sartanie". Później Mauri nakręcił jeszcze m.in. western "Wanted Sabata", który też nie miał nic wspólnego z filmami z serii "Sabata". Nie wiem na ile decyzje te były decyzjami reżysera,bo za takimi zabiegami stali przeważnie producenci.
Główny ohater to Lee Galloway, rewolwerowiec wyjęty spod prawa. Na swojej drodze spotyka on braci Craig, którym pomaga w ucieczce z więzienia, aby zostać za to przez nich odpowiednio wynagrodzony. Ale bracia oszukują go, ale przez ich niedopatrzenie Lee przeżywa zamach naswoje życie i już wkrótce zacznie się pościg...
Więcej nie ma co pisać, film trwa niewiele ponad godzinę. I to chyba dobrze. A nawet na pewno. Jest to "dzieło" chwilami cholerniezabawne, ale nie dlatego, ze takie miało być. Jest takzabawne, bo jest tak nieudane. Ot kilka spaghetti westernowych schematów nieudolnie przedstawionych i z beznadziejną grą aktorską. Od takich filmów nie wymaga się zbyt dużych umiejętności, wiadomo, ale kyrwa - bez przesady! :D Nawet Berger grajacy Gallowaya wyglądał zdecydowanie bardziej jak ŁAJZA niż spaghtti twardziel. Robił szalone pseudo-twardzielskie miny, a jak jeździł na koniu, to miałem wrazenie, że zaraz spadnie. Wyczytalem, że Berger lubił bawić się z różnymi używkami, i to jest zdecydowanie jedna z jego słabszych ról w zdecydowanie w jednym ze słabszych filmów, a realizacja tego filmu to akurat okres jegowyjątkowej bliskości z narkotykami. I faktycznie niewyglądazbyt dobrze.
Jak już wspomnialem, film nie jest zły, bo śmieszy. Nawet muzyka (obowiązkowo wzorowananaMorricone) chwilami śmieszy. Polecam tylko najtwardszym wielbicielom spaghetti hehe 8)

Death Rides a Horse / Da Uomo A Uomo - Guilio Petroni, 1968
A to już żelazny klasyk włoskiego Dzikiego Zachodu. I w pełni na to zasługuje. Sztandarowa pozycja w aktorskim dorobku Lee Van Cleefa, który w USA grywał drugoplanowe role w klasycznych westernach, a który dzięki Sergio Leone i jego "dolarowej trylogi" zyskał status gwiazdy kina europejskiego.
Bill (John Phillip Law) był świadkiem masakry na swojej rodzinie,a ową masakrę przeżył tylko dzięki jej uczestnikowi, jednemu z członków grupy bandytów. Bill był wtedy dzieckiem. Mija 15 lat, a Bill wciąż ządny zemsty jest już dobrym rewolwerowcem pragnącym spotkać się ponownie z bandziorami. Jego problemem jest to, iż nie wie jak oni wyglądają, nie zna ich danych, a jedynie pamięta pewne szczegóły typu tatuaż jednego znich czy naszyjnik z trupią czaszką u innego. Ale Bill spotyka wkrótce Ryana (Lee van Cleef) - człowieka, ktory siedział przez 15 lat w więzieniu, a tuż po opuszczeniu owego więzienia, jego celem jest znalezienie pewnej bandy, do któej kiedyś należał, a która kiedyś go sprzedała w ręce prawa... Szybko okazuje się, że Ryan może ułatwić Billowi odnalezienie morderców (i gwałcicielów) jego rodziny, gdyż obaj szukają tych samych ludzi. O ile jednak Ryan wiekogo szuka, tak Bill nie ma pojęcia, a więc chce się przyłączyć do ryana. Bill chce oczywiście powybijać bandziorów, ale Ryan chce wyciągnąć od nich jeszcze kupę kasy, więc stanowczo odmawia towarzystwa. Ryan odmawia i pozostawia Billa na środku pustyni, ale ich drogi jeszcze nie raz się przetną. Przy okazji Bill szybko będzie się uczył pewnych sztuczek stosowanych od Ryana nie raz go zaskakując, a i okazując się w penym momencie dla niego bardzo pomocnym.
Jeśli miałbym jednym słowem okreslic ten film, to użyłbym słowa "zemsta". Bo jest to wlasnie film zemsty, chociaż nie tylko się tam liczy (więcej zdradzać nie będę). Film jest świetny, zaczynasię rewelacyjnie i jest taki do połowy. W połowie poziom niestety trochęopada, ale na szczęście tylko trochę i potem stopniowo jest jużcoraz lepiej aż do świetnego finału. Naprawdę warto to zobaczyć, dużo tu przeróżnych motywów, a i masa świetnych dialogów. ALE PRZEDE WSZYSTKIM - MUZYKA! Za nią jest odpowiedzialny Ennio Morricone i musze przyznać, że zrobił na mnie OGROMNEwrażenie. Muzyki tej jest dużo i tworzy ona świetny klimat. Jest ona też trochę inna niż w wiekszosci filmow z jego muzycznym udzialem, jest bardziej ponura, czasem mroczna i nawet psychodeliczna, ale ani przez chwilę nie zapomina się, że jest to spaghetti western. Po prostu rewelacja, nie przeżyję, jeśli nie zdobędę do tego soundtracku! Świetny film.
I takie ciekawostki: jest to kolejny film, z którego czerpał Tarantino tworząc "Kill Bill". Masakra rodziny małej Oren Ishi jest w dużym stopniu odwzorowana z maksakry rodziny małego Billa,a i także retrospekcje tej masakry przy zbliżeniu naoczy bohatera podczas spotkań kolejnych osób odpowiedzialnych za nią, zostały zrobione tak samo w "Kill Bill", kiedy Panna Młoda spotykała kolejne osoby odpowiedzialne za "masakrę przy dwóch sosnach".
I tak sobie jeszcze przypomnialem co do "Kill Billa" - utwór Louisa Bacalova "the Grand Duel" pochodzi ze spaghetti westernu o tym samym tytule, a muzyka podczas finału spotkania Panny Młodej z Billem to pieśń z "Navajo Joe".
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
buri


Dołączył: 31 Paź 2004
Posty: 644
Skąd: Thorn/Bromberg
Wysłany: Śro 01 Lut, 2006   

Siedmiu Samurajów - reż. Akira Kurosawa - jest drugi film Kurosawy który miałem okazje zobaczyc, nie pobija widzianego wczesniej "Yojimbo" (Straz przyboczna), ale to kawal swietnego historyczno-przygodowego klasycznego japońskiego kina. Kurosawa przedstawia XVI wieczną historie obrony wioski nękanej przez bandytów przez grupke wynędzniałych samurajów. Ale i tak pewnie wszyscy znają (jeśli nie z orginału to może z westernowego remaku "Siedmu wspaniałych) ;) Film mimo 50 lat nie postarzał się ani troche, każda minuta i każde ujecie przez te 3 godziny cieszy widza. Świetne aktorstwo w tym filmie powala, każda z postaci jest przerysowana, bardzo charakterystyczna np. wyciszony i skromny Kyuzo (Seiji Miyaguchi) lub błazen Kikuchiyo (świetny Toshirô Mifune) - lecz zaznaczenie postaci tak grubą kreską w tym "Siedmu samurajach" nie jest bynajmniej wadą ! Fabuła, postacie - wszystko to sprawia ze jest to film dla każdego: dla młokosów, dla starszych, dla konsereów i nie tylko. Bomba !

"Finding Neverland" (Marzyciel) reż. Marc Forster - Wzruszająca, magiczna ale jednak oparta na faktach opowieść o J. M. Barrie'm (Johnny Depp), autorze "Piotrusia Pana". Film w którym dorośli odkrywają w sobie dziecięcą wrażliwość, a dzieci są dojrzałe. Film nakrecony w miły dla oka, baśniowy sposób, który reżysersko może kojarzyć się z dokonaniami Tima Burtona (np. "Big Fish"). "Marzyciel" dostał bodajze 7 nominacji do oskara ale ja mimo to mam mieszane uczucia. Przyznam się bez bicia ze film ogladnalem tylko ze wzgledu na Deppa (ktory swoja droba byl "tylko" dobry) ktorego gre bardzo lubie. Film jednak wychodzi obronna reka chociaz nie sadze by byl to taki obraz do ktorego kiedys wroce...

Cytat:
Death Rides a Horse / Da Uomo A Uomo - Guilio Petroni, 1968


tak czytam opis i ja to kurka chyba keidys widzialem ! musze poszukac i sobie odswiezyc
_________________
"po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Śro 01 Lut, 2006   

Yojimbo to jak na razie mój ulubiony film Kurosawy (nie widzialem wciaz kilku jezo sztandarowych pozycji, np. Rashomon) i w pelni sie zgadzam z Toba jeslichodzi o Siedmiu samurajów
a Marzyciela wlasnie dzisiaj dorwalemi tez ze względu naDeppa, pozniej poogladam
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
buri


Dołączył: 31 Paź 2004
Posty: 644
Skąd: Thorn/Bromberg
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

obejrzalem "Three... Extremes" i te trzy nowele trzymają nierówny poziom.
Część zrobiona przez Miike (jest to pierwszy film Miike jaki widziałem) niezbyt mnie zaciekawiła, a była nawet że tak powiem - troche kiczowata. Średnio fajne.
"Dumpling" był za to tak obrzydliwy że bardzo mi sie spodobał :) Ten film Friut Chana jest jak uderzenie obuchem. Niesmaczny, groteskowy żart. Niezłe :faja:
Ale to co zrobił Chan Wook Park to mnie wymiotło totalnie. Świetne zdjęcia, ciekawa charakterystyczna historia (w sumie bardzo przypomina te histiorie z trylogii zemsty). Powiem szczerze ze nie raz sie podczas "Cut" uśmiechnąłem (Podobnie jak na "Sympathy for Lady Vengeance) 8) Czarny humor, brutalna i orginalna fabuła. MOOOCNE
_________________
"po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
 
topinambur

Dołączył: 11 Gru 2005
Posty: 6
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

Pozdrowienia dla miłośników dobrego kina! Pora dołączyć do tak zacnego grona. Ostatnio obejrzałem sobie film, który śmiało można zaliczyć do czołowych osiągnięć w dziedzinie zombie movies z uwypuklonymi akcentami splatstickowymi rodem z BRAINDEAD i MEET THE FEEBLES mistrza Jacksona. Owo dzieło to DELLAMORTE DELLAMORE z 1994 roku autorstwa Michele Soavi z Rupertem Everettem w roli głównej. Ta koprodukcja włosko-francusko-niemiecka jest żywotnym dowodem na to, że w tak wyeksploatowanym gatunku, jakim jest kino "zombiczne" nadal można odnaleźć pewną świeżość (choć akurat to słowo w stosunku do zombiaków nie jest najbardziej trafne) :D Nasz dzielny Rupert gra biologa Francesco Dellamorte (aha! taki myk z tytułem - już jest dobrze :D ), który zajmuje zaszczytną posadę dozorcy starego cmentarza. Wśród rozlicznych uroków tego miejsca jeden wysuwa się na czoło: siódmego dnia po pochówku szacowny nieboszczyk płci obojętnej, za nic mając sobie rigor mortis, dziarsko wyłazi z grobu, domagając się strawy, niekoniecznie duchowej. Dzielny Franek, wraz ze swym pomocnikiem, tluściutkim jegomościem o egzotycznym imieniu Gnaghi (notabene, gra go francuski muzyk rockowy, Francois Hadji-Lazaro), ze stoickim spokojem znosi ową drobną niedogodność eliminując gastronomiczne zapędy zombiaków przy pomocy rozlicznych narzędzi - od tradycyjnej łopaty po rownie tradycyjny rewolwer. Sytuacja ta ulega pewnej zmiannie, gdy pochowany zostaje pewien leciwy jegomość, mający szczęście trzymać w swych objęciach żonę, którą gra Anna Falchi (jeśli ktoś nie zna, niech znajdzie w sieci - nie pożałuje). Od tej pory film nabiera tempa, choć nie jest ono zawrotne, lecz boska Anna, prezentująca swoje uroki, mnóstwo zabawnych sytuacji i, klasyczna w tego typu produkcjach, mnogość nawiązań , odwołań, aluzji i zapożyczeń odnoszących się do innych wytworów światowej kinematografii (w tym jawny hołd, oddany South Parkowi przez Gnaghiego, wymotującego z zachwytu na widok córki burmistrza), sprawia, że ogląda się z to z wielką przyjemnością. Aby jeszcze bardziej zachęcić ewentualnych widzów, dodam, iż jest w tym filmie wszystko, co najlepsze: piękno kobiecego ciała (męskiego również, jeśli ktoś lubi Everetta :D ), urwane głowy, rozpryskujące się mózgi,slowem: to wszystko, czego nie znajdziemy w polskim kinie, nad czym wielce boleję. Na dodatek fabuła ma formę eliptyczną, dlatego warto oglądać ten film z uwagą od początku do końca. To tyle. Uprzedzam, że jak znowu mnie najdzie ochota na kilka uwag o obejrzanym filmie, bez skrupułów skorzystam z tego miejsca!
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

topinambur napisał/a:
Uprzedzam, że jak znowu mnie najdzie ochota na kilka uwag o obejrzanym filmie, bez skrupułów skorzystam z tego miejsca!

wlasnie do tego sluzy ;)
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
buri


Dołączył: 31 Paź 2004
Posty: 644
Skąd: Thorn/Bromberg
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

Cytat:
urwane głowy, rozpryskujące się mózgi,slowem: to wszystko, czego nie znajdziemy w polskim kinie, nad czym wielce boleję.


oj, czuje ze "Wściekłe pięści węża" Z.F. Skurcz to zmienią 8)
_________________
"po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

kyyyrwa
Polsce brakuje porządnego kina klasy B (A zresztą też ;) )
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
buri


Dołączył: 31 Paź 2004
Posty: 644
Skąd: Thorn/Bromberg
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

http://www.radio.com.pl/kultura/zaglebie/

"Zagłębie kiczu"
Strona z brutalnymi, nieraz krzywdzącymi recenzjami.
Co o tym sądzicie ?

Mnie pare "oburzyło" :wink: :P Ale przyznac trzeba że ładnym stylem potrafią zjechać film. :wink:
Nie to co krytycy na przykład w "Angorze" którzy recenzujac "Jarheada" nie powiedzieli prawie nic o filmie (!)
_________________
"po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

kill bill - jaka pięciogodzinna jatka?

buri napisał/a:
Mnie pare "oburzyło

no wlasnie mi żylka na czole wyskakuje powoli ;)

buri napisał/a:
Co o tym sądzicie ?

przeczytalem jeszcze tylko o "Oldboyu" i nie zamierzam juz czytac wiecej, taka dawka "zagłebia kiczu" mi wystarcza ;)
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

topinambur napisał/a:
Anna Falchi (jeśli ktoś nie zna, niech znajdzie w sieci - nie pożałuje).

http://www.annafalchi.net/smistamentoeng.htm
jest na czym oko zawiesić
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
hodei


Dołączyła: 24 Cze 2004
Posty: 130
Skąd: Toruń
Płeć:
Wysłany: Czw 02 Lut, 2006   

Ostatnio obejrzane "kroniki portowe" z kevinem spacey i julianne moore. Historia wdowca który krótko po śmierci zony-alkoholiczki wyjezdza z córką do Nowej Funlandii w poszukiwaniu spokoju w miejscu gdzie zyli jego przodkowie. Film kojarzy mi się luźno z Forrestem Gumpem, choć nie jest historią o kimś niedorozwiniętym, to główny bohater jest patologicznym nieudacznikiem i ofiarą losu, który dopiero w zapomnianym przez boga miasteczku, po pogodzeniu się z dramatyczną historią przodków znajduje swoje szczęście. Film dla miłośników łagodnego kina o zyciu zwyczajnym (szukając filmu o podobnym klimacie dobrym skojarzeniem będą "smazone zielone pomidory"). Bez nagłych zwrotów akcji, za to z duzym ladunkiem ciepła i prostych zyciowych mądrości, głębokie i wartościowe dialogi na temat zycia, oraz sama postać quoyle'a- niezaradnego zyciowo introwertyka którego przemiany pokazano szczegółowo i bogato robi duze wrazenie. Prosta opowieść o miłości, lęku, i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi + przepiękne zdjęcia surowej przyrody, zdecydowanie dla tych którzy czasem nad tępo i bogactwo akcji filmu przedkładają jego wymowę emocjonalną.
_________________
And life is like a pipe. And I'm a tiny penny rolling up the walls inside
 
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

w gazecie z serii "Kino akcji" będzie DVD "Brother" Takeshi Kitano
tego filmu nie widziałem, ale jest ponoć świetny
znam za to poprzednie filmy Kitano i są naprawdę świetne, kolo jeśli już robi filmy akcji (czyli kino policyjne/yakuza) to robi to w dosyć nietypowy sposób - akcji jest stosunkowo nie dużo, za to dużo ciszy, symboliki i wręcz filmowej poezji
oryginalny reżyser (polecam szczególnie "Violent Cop", "Sonatine" i "Hana-Bi")
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
szaber


Dołączył: 19 Maj 2005
Posty: 507
Skąd: oświęcim
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

Richard Gecko napisał/a:
w gazecie z serii "Kino akcji" będzie DVD "Brother" Takeshi Kitano
tego filmu nie widziałem, ale jest ponoć świetny

widziałam go jakieś 2 lata temu i potwierdzam - jest świetny
_________________
z gówna kryształu nie zrobisz...
 
 
Blekit
Spaghetti Master


Dołączył: 30 Sty 2004
Posty: 1468
Płeć:
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

a jak z akcją, symboliką i poezją?
poprzednie jego filmy to filmy niemal filozoficzne - o przemijaniu, życiu i śmierci, samotności, ogólnie smutne
_________________
rock'n'roll fucked my soul
 
Maciek


Dołączył: 02 Kwi 2005
Posty: 157
Skąd: dół z wapnem
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

Ostatnio długimi zimowymi nocami czytam to co w poprzednich latach miałem w zwyczaju czytać leniwymi letnimi popołudniami - przygodówki Cusslera. Nie ma co się rozpisywać bo nie są to powieści zbyt ambitne, raczej w stylu "zabili go i uciekł", jednak jak na dobre powieści sensacyje przystało, mają bardzo wciągający klimat ;) Przy okazji można się dowiedzieć troche ciekawych faktów z zakresu marynistyki i geografii.
_________________

C(A)PITALISM-SMASH THE WELFARE STATE
 
 
szaber


Dołączył: 19 Maj 2005
Posty: 507
Skąd: oświęcim
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

Richard Gecko napisał/a:
a jak z akcją, symboliką i poezją?

pewnie mniej więcej orientujesz się o czym jest sam film. Yamamoto przyjeżdża z Japonii do swojego brata, który handluje prochami i przekształca "spółkę" w konkretny gang. Potem może trochę brakować dynamiki, ale mi to akurat nie przeszkadzało. I to co najbardziej mi się podobało (podobnie jak w przypadku "Ghost dog") to pokazanie japońskiej kultury w realiach amerykańskich. Tutaj akurat mowa o kulturze gangsterskiej i kontrast między gangsterami amerykańskimi, a japońskimi (oczywiście znowu Ci amerykańscy to ci, którzy do pięt nie dorastają japońskim). Muzyki dokładnie nie pamiętam, ale jest dość kontrastująca z krwawymi scenami.
_________________
z gówna kryształu nie zrobisz...
 
 
bnr


Dołączył: 20 Mar 2005
Posty: 866
Płeć:
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

Mnie Gombrowicz rozpierdala.
_________________
shame on a nigga who try to run game on a nigga
wu buck wild with the trigger!
shame on a nigga who try to run game on a nigga
 
szaber


Dołączył: 19 Maj 2005
Posty: 507
Skąd: oświęcim
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

mnie Gombrowicz i Witkacy
_________________
z gówna kryształu nie zrobisz...
 
 
bnr


Dołączył: 20 Mar 2005
Posty: 866
Płeć:
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

Witkacy tez jest dobry, jak skoncze szkole, mam zamiar sie za niego zabrac konkretniej.
_________________
shame on a nigga who try to run game on a nigga
wu buck wild with the trigger!
shame on a nigga who try to run game on a nigga
 
buri


Dołączył: 31 Paź 2004
Posty: 644
Skąd: Thorn/Bromberg
Wysłany: Pią 03 Lut, 2006   

apropo polskiego kina klasy B:
http://www.filmweb.pl/Fil...ns?id=6785#6785
widział to ktoś kiedyś ? ? ? :shock:
musze to zoabczyc
_________________
"po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz załączać pliki na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  





© 2002-2013 PunkSerwis | All human rights reserved
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 12